1 maja, podczas długiego weekendu, wiele osób z Dolnego Śląska postanowiło spędzić dzień w czeskim Skalnym Mieście. Jest to bowiem urocze miejsce, które przyciąga masę turystów z całej Polski, Niemiec, Czech i innych państw, i nawet jednodniowy wypad tam może się okazać strzałem w dziesiątkę. Na przeciw tym oczekiwaniom od 2018 r. wychodzą Koleje Dolnośląskie, proponując zarówno wrocławianom, jak i innym Dolnoślązakom bezpośrednią podróż do tego miasta w każdy weekend o 7:50 i 15:50 za jedyne 54 zł w obie strony tam i z powrotem. Bilet ulgowy wychodzi jeszcze tańszy, są również promocje rodzinne. Skład ten zatrzymuje się na takich stacjach jak Kąty Wrocławskie, Wałbrzych czy Jaworzyna Śląska, jednak docelowo każdy jedzie właśnie do Czech.
Przewoźnik nie przewidział, że osób chętnych na taki kurs w majówkę będzie dużo więcej. Nie dostawiono wagonów - bo właściwie nie za bardzo można przy tego typu składzie, czy kolejnego pociągu. W związku z tym, pomimo zakupionego biletu, połowa pasażerów nie dała rady wsiąść i dojechać. Ci natomiast, którzy znaleźli się w środku przez blisko 2,5 godziny musieli podróżować w tragicznych warunkach. Ledwo się mieścili, a na stacjach po drodze chcieli wsiadać następni. Niektórym się jakoś udało, bo parę osób wysiadało, inni musieli pożegnać się z wycieczką. W tym wszystkim były też małe dzieci, które nie wiedziały co się dzieje i prawie zostały stratowane.
Polecany artykuł:
Majówka z Kolejami Dolnośląskimi. Ludzie kupili bilety do Skalnego Miasta i nie dojechali
Na dworcu we Wrocławiu o 7:50 do pociągu Kolei Dolnośląskich do czeskiego Skalnego Miasta nie weszła połowa z tych osób, które wcześniej zakupiły bilet. Następny wyjeżdżał ok. 16 - to zdecydowanie za późno, jeśli ktoś chce jechać na jednodniowy wypad, zwłaszcza, że wtedy na powrotny kurs nie ma już żadnych szans. Co na to konduktor? Powiedział, że: "przejazd jest na konkretną datę, a nie godzinę przejazdu, i w kasach można sprzedawać bilety do oporu". Pojawia się więc pytanie: ciekawe, czy też tak to działało podczas pandemii. Nie udało mi się znaleźć odpowiedzi.
- To strasznie przykry widok, gdy jedziemy tak ściśnięci, zatrzymujemy się w Smolcu, Kątach Wrocławskich i patrzymy na rozczarowane dzieci, które nie mogą wsiąść - mówiła pani Ada z Wrocławia podróżująca do Skalnego Miasta. - Jedna dziewczynka się popłakała. Dziwne, że Koleje Dolnośląskie nie wzięły pod uwagę tego, że będzie więcej pasażerów. Jestem tutaj z mężem i dwójką dzieci, są gdzieś na końcu składu. Mamy wykupione e-bilety do Skalnego Miasta na godzinę 12 i zależało nam na tym, aby zdążyć. Nigdy więcej.
Na filmiku poniżej, widać, jak jednej pasażerce puszczają nerwy. Krzyczy: "Tutaj są dzieci!". Wszystko dlatego, że konduktor wpuszczał następne osoby na stacjach, aby wsiadały. Najmłodsi siedzieli skuleni na podłodze i nie mogli znaleźć dla siebie miejsca. Można też zauważyć, jakie warunki podróży zaproponowała kolej i rozczarowane machające osoby na stacjach życzące udanej wycieczki, które ostatecznie rezygnują. Niektórzy mieli także rowery.
Powrót ze Skalnego Miasta. Koleje Dolnośląskie załatwiły dwa dodatkowe autokary
Przewidziany powrót o 18:45 z Adršpach do Wrocławia także nie zapowiadał się kolorowo. Jednak udało się Kolejom Dolnośląskim załatwić dwa duże autokary, które zostały podstawione o wyznaczonej godzinie. Reszta osób jadąca pociągiem także podróżowała w dużym ścisku, jednak był on już nieco mniejszy.
Masz dla nas ciekawy temat lub jesteś świadkiem wyjątkowego zdarzenia? Napisz do nas na adres [email protected]!