Koszmar więzionej kobiety. 30-latka opuściła już szpital, nie wróci do domu

i

Autor: pixabay.com zdj. ilustracyjne

Dolny Śląsk

Koszmar więzionej kobiety w Gaikach. 30-latka opuściła już szpital, nie wróci do domu

2024-09-03 11:51

30-latka, która przez 4 lata była więziona i torturowana pod Głogowem na Dolnym Śląsku, w poniedziałek wyszła ze szpitala. Jak poinformowała nas prokuratura, w sprawie gromadzone są kolejne materiały dowodowe. Wkrótce odbędzie się wizja lokalna.

Ta historia zszokowała całą Polskę. Horror we wsi Gaiki pod Głogowem trwał 4 lata. 30-letnia kobieta była bita i gwałcona przez mężczyznę, który więził ją budynku gospodarczym należącym do jego rodziców. Dramat zakończył się 27 sierpnia, kiedy to 30-latka trafiła do szpitala z urazem barku. Zdecydowała się opowiedzieć o wszystkim lekarzom. Okazało się, że była więziona, bita, gwałcona i głodzona przez mieszkańca wsi Gaiki niedaleko Głogowa. Przebywała w zaciemnionym i zamkniętym pomieszczeniu, obok domu rodziców mężczyzny.

Po 6 dniach kobieta wyszła ze szpitala. W piątek wizja lokalna

Z najnowszych informacji wynika, że kobieta opuściła szpital w Głogowie i przebywa w bezpiecznym miejscu.

- W poniedziałek pokrzywdzona wyszła ze szpitala. Prokurator złożył wniosek o wizję lokalną z udziałem kobiety w obecności psychologa. Termin wyznaczono na najbliższy piątek, 6 sierpnia

- przekazała nam prokurator Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Jak dodaje, przesłuchany został 35-letni mężczyzna, który miał więzić kobietę. Nie przyznaje się do winy.

- Z treści wyjaśnień, które złożył wynika, że obrażenia, jakie doznała pokrzywdzona były na skutek uderzeń lub upadków na coś. Mężczyzna powiedział, że kobieta była przetrzymywana dobrowolnie

– przekazuje prokurator w rozmowie z Radiem Eska.

Prokuratura poprosiła NFZ o dokumentację medyczną

W sprawie w dalszym ciągu gromadzony jest materiał dowodowy. Prokuratura zwróciła się do Narodowego Funduszu Zdrowia z prośbą o przesłanie dokumentacji ze wszystkich hospitalizacji 30-latki. Śledczy chcą ustalić, czy kobieta doznała obrażeń ciała w innym czasie, niż wtedy gdy była w szpitalu w Głogowie. Powołany zostanie również biegły z zakresu medycyny sądowej, który ustali, w jaki sposób kobieta doznała obrażeń.

Po wyjściu ze szpitala kobieta trafiła do miejsca wskazanego przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Najprawdopodobniej nie wróci do domu. Jak dowiedział się nieoficjalnie portal gazetawroclawska.pl, 30-latka, gdy wyjechała z Leszna cztery lata temu pokłóciła się z rodziną. Z relacji mediów wynikało również, że urodziła dwójkę dzieci z poprzedniego związku, które zostawiła, a ich wychowaniem zajęli się rodzice.

W nocy mogła wyjść z komórki, zakładał jej kominiarkę

Przypomnijmy, że mieszkanka Leszna przez 4 lata była więziona w niewielkim pomieszczeniu gospodarczym na terenie wsi Gaiki, około 15 km od Głogowa. Jak opisuje portal Onet.pl, oprawca wyprowadzał ją z komórki w nocy w kominiarce i obmywał jej ciało szlauchem - to właśnie wtedy mogła zaczerpnąć świeżego powietrza. W ciągu czterech lat kobieta kilkukrotnie była w szpitalu – miała m.in. uszkodzenia węzłów chłonnych i perforację przełyku. Obrażenia te miały powstać w czasie gwałtów.

W sprawie zastanawiające jest to, że o koszmarze 30-latki nikt nic nie wiedział – ani rodzice mężczyzny, ani sąsiedzi. Z relacji sąsiadów, do których dotarł „Fakt” wynika, że mężczyzna uchodził za „dziwaka” i „odludka”.

35-letni mężczyzna spędzi najbliższe trzy miesiące w areszcie. Grozi mu od 5 do 25 lat więzienia.