Ogromne straty w Kłodzku i Stroniu Śląskim. Mieszkańcy sprzątają po powodzi
Mieszkańcy wielu dolnośląskich powiatów w ostatnich dniach przeżyli prawdziwą tragedię. Domy wielu z nich zostały zalane lub całkowicie zdewastowane przez powódź. Na ulicach miast i mniejszych miejscowości oprócz błota można znaleźć zniszczone meble, wybite szyby, zerwane jezdnie, a nawet części budynków. Wszystko wygląda jak pobojowisko.
"To moja trzecia powódź w życiu. Najpierw zalało mnie w innym miejscu, tu niedaleko Kłodzka, jak miałem naście lat, straciłem budkę gastronomiczną, później otworzyłem salon meblowy, 1997 rok straciłem wszystko, podniosłem się i teraz powtórka. Straty w milionach złotych, lokal, pompa ciepła, towar, komputery z danymi, wszystko. To nie trzeba gadać, tylko działać, bo gadamy od 27 lat i nic nie robimy, bo powodzie były, są i będą tylko możemy minimalizować straty. Trzeba budować zbiorniki retencyjne, stwarzać tereny zalewowe. My tu w Kłodzku nie czekamy na pomoc rządu, sami zabieramy się za robotę. Zobaczy pan nie ma tu rządu, nie ma tu wojska, tylko strażacy i mieszkańcy pracują. To nie telewizja, to życie! Nie poddam się, odbuduję to co straciłem, a był to mój dobytek życia"
- mówi reporterowi Super Expressu Radosław Banaś.
Pomoc finansowa dla powodzian. Na co mogą liczyć poszkodowani?
Jak zapowiedział premier Donald Tusk, osoby poszkodowane w wyniku powodzi, otrzymają odpowiednie finansowe wsparcie. Problemem na ten moment nie są jednak pieniądze, a brak podstawowych warunków do życia. Ludzie nie mają gdzie spać i czego jeść, wielu z nich nie ma dostępu do energii elektrycznej. Pomoc finansowa z pewnością przyda się w nadchodzących dniach, natomiast na ten moment potrzeb jest więcej.
"Straciłam dorobek życia, ale nie poddam się, odbuduję to co woda mi zabrała. Liczę, ze starczy mi sił i zaparcia. Ludzie pomagają mi, nie liczę na pomoc państwa. Obiecałam rosół w niedzielę, tuż przed powodzią i tak będzie, tylko która teraz to będzie niedziela. To było straszne, woda przyszła nagle. Liczyliśmy, że będzie do kolan, zabezpieczyliśmy to, co się dało, a woda była ponad dach"
- przekazuje Agnieszka Majańska, właścicielka restauracji Nota Bene w Kłodzku.
Mieszkańcy mierzą się jednak również z innymi trudnościami. Na ulicach pojawili się szabrownicy, a wielu sprzedawców chce wzbogacić się na powodzi, sztucznie zawyżając ceny niezbędnych do sprzątania miasta produktów, jak np. łopaty czy kalosze.
"Tata tu przyszedł za pracą z Podkarpacia, na kolej. Dostaliśmy mieszkanie i tak zostałam. O straszne było, co się stało, ta powódź ostatnia była najgorsza, wody było z 8 metrów, przeszła błyskawicznie, nie tak, jak ostatnio, choć w 1997 r. było jej o ponad metr więcej. Proszę spojrzeć na mury kościoła, tam widać te ślady z soboty i sprzed 27 lat"
- opowiada 73-letnia Helena Kwiatkowska.