Strażacy odebrali wezwanie do nagłego zatrzymania krążenia
Historię 9-letniego Julka przedstawiła w mediach społecznościowych Ochotnicza Straż Pożarna Brzeg Dolny. O godz. 6:30 strażacy otrzymali wezwanie alarmowe do remizy. Chodziło o przypadek nagłego zatrzymania krążenia (NZK).
NZK zawsze działa na nas wyjątkowo, nie ma dosłownie sekundy do stracenia i po kilkunastu sekundach jesteśmy gotowi do wyjazdu. Otrzymujemy lokalizacje, ale nie jest zbyt precyzyjna. Wiemy, że mamy szukać też samochodu marki BMW – później okaże się to bardzo cenna wskazówka (...) Otrzymujemy ogromny obszar do przeszukania. Początkowo dość mocno zawężony, natomiast z każdymi kolejnymi sekundami obszar ten znacznie się rozszerza. Jedziemy nad jeden staw w Pogalewie, przeszukujemy drugi trzeci staw. Nie ma nikogo. W oddali słyszymy kolejne jednostki straży pożarnej które udają się w kierunku kolejnych stawów w Pogalewie – relacjonują strażacy.
Dopiero pojawienie się na niebie Ratownika 13 z Wrocławia pomogło w namierzeniu lokalizacji. Śmigłowiec wylądował w Owieczkach, opuszczonym folwarku w środku lasu w gminie Miękinia (pow. średzki). W tym czasie jednostki straży pożarnej szukały potrzebujących po drugiej stronie Odry, przy stawach w Pogalewie. Po kilku minutach strażakom udało się dotrzeć na miejsce.
Dojeżdżamy w okolicę. Kamil kierowca zostaje przy samochodzie. Bierzemy torbę medyczną i ruszamy w teren w poszukiwaniu Julka i jego taty. Pojawia się świeży ślad pojazdu osobowego. Duża, szeroka opona – pasowałoby nam to do dużego BMW. W głowie pojawia się myśl – jest dobry trop. Podążamy za nim. Na piachu jest jeszcze bardziej zauważalny. Zaczynamy wołać. Po chwili słyszymy jakiś dźwięk. Dostajemy jeszcze większej energii. Dobiegamy na miejsce – na miejscu działa już załoga LPR. W samochodzie siedzi jak się za chwilę okazało 9-letni chłopiec – relacjonuje OSP Brzeg Dolny.
To właśnie 9-letni Julek zaalarmował służby. Chłopiec nie bardzo wiedział, gdzie przyjechał ze swoim tatą. Gdy strażacy dotarli na miejsce, zabrali go jak najdalej od akcji ratunkowej. Chcieli w ten sposób uchronić go przed przykrym widokiem i dodatkowym stresem.
Ruszamy z Julkiem na spacer przed siebie. Ważne by mu teraz pomóc. Opowiada całą historię z niezwykłymi szczegółami. Zapamiętał ich bardzo dużo. Słuchamy bardzo uważnie i pozwalamy mu powiedzieć to, co w tej chwili chciał powiedzieć. Jest niezwykle inteligentnym chłopcem. Opowiada nam o całym wyjeździe z tatą, opowiada co się wydarzyło i co się zadziało. Jak wezwał pomoc z bardzo dużą ilością szczegółów – mówią strażacy.

9-letni chłopiec wezwał służby i próbował reanimować tatę
Okazało się, że chłopiec zadzwonił pod numer alarmowy 112 z telefonu taty. – To też ważne w tej historii, że poradził sobie z wybraniem numeru alarmowego 112 z telefonu który był niewątpliwe zablokowanym. Ilu z Was wie, że można zadzwonić na numer alarmowy z zablokowanego telefonu? – pytają retorycznie strażacy.
Chłopiec próbował też sam prowadzić reanimację taty, bo z lekcji w szkole zapamiętał, jak to się robi. A gdy zobaczył helikopter, zaczął do niego machać, żeby zostać dostrzeżonym.
Niestety, mimo wielkiego wysiłku wszystkich osób zaangażowanych w akcję ratowniczą nie udało się uratować życia mężczyzny. Strażacy w związku z tą historią przypominają, że numer alarmowy należy bezwzględnie znać.
Pod numerem alarmowym 112 pracują doświadczeni operatorzy z ogromna wiedzą, którzy zawsze prowadzą jak po sznurku cała procedurę wezwania służby ratunkowych - niezależnie od zdarzenia.Julek poprzez właściwą edukację został przygotowany do niezwykle trudnej sytuacji życiowej. Ma w sobie ogromną siłę, odwagę i opanowanie. Choć nie jest jego marzeniem jak wiemy wstąpienie do służby - wiemy, że to już jest bardzo rozważny i mądry chłopiec. Poświęćcie dzisiaj chwilę na to by porozmawiać ze swoimi dziećmi na temat wzywania pomocy. Wy też możecie znaleźć się kiedyś w niezwykle trudnej i dramatycznej sytuacji w jakiej znalazł się Julek i jego Tata. Rozmowa zajmie chwilę, a może uratować życie – podkreśla OSP Brzeg Dolny.