Beko zamyka fabrykę we Wrocławiu. 700 osób straci pracę
W zeszłym tygodniu firma Beko Europe poinformowała o planowanych w Łodzi oraz we Wrocławiu zwolnieniach.
"Zamknięcie strefy produkcyjnej w Łodzi oraz zmiany we Wrocławiu (dotyczące pracowników produkcji oraz pracowników biurowych) mogą dotknąć ok. 1,8 tys. stanowisk. Produkcja w tych zakładach ma zostać zakończona do końca kwietnia 2025 r. Pozostała działalność: w Radomsku, wrocławskiej fabryce kuchenek oraz w łódzkim Shared Service Center (SSC) oraz krajowe operacje komercyjne pozostaną bez zmian"
- podała w komunikacie firma.
Z oddziałem we Wrocławiu pożegnać ma się aż 700 osób. Jak się okazuje, pracownicy są wściekli na swojego pracodawcę, zarzucając mu nieuczciwość, nietransparentność oraz brak szacunku.
"Powiem szczerze. Sytuacja jest tragiczna. Słyszeliśmy słowa, że "nie macie się państwo czego obawiać". No jednak mamy! Pracę straci nie tylko 700 pracowników we Wrocławiu i 1100 w Łodzi, ale pracę stracą także firmy kooperujące. O tych fabrykach się nie mówi, że tam też będzie problem. Jeżeli ktoś produkuje tylko i wyłącznie uszczelkę do chłodziarek w Twardogórze, a dostawa jest tylko i wyłącznie do Wrocławia, to tam cała fabryka straci pracę i tego już nikt nie mówi. To nie będzie 700, ale przejdzie w tysiące ludzi, którzy stracą pracę. Utrzymanie stracić mogą ich rodziny i tak dalej, bo w niejednym domu jest tak, że tylko jedna osoba pracuje. To tragedia dla wielu, wielu ludzi"
- mówi nam Krzysztof Domagała, przewodniczący Krajowej Sekcji Przemysłu Elektromaszynowego NSZZ "Solidarność" we Wrocławiu.
Pracownicy Beko Europe we Wrocławiu nie wierzą w argumentację firmy. Będą strajki
Firma Beko Europe zamknięcie wrocławskiego i łódzkiego oddziału tłumaczy tym, że od 2018 roku fabryki te przynoszą straty. Z taką tezą również nie zgadzają się pracownicy, którzy doniesienia te uważają za nieprawdziwe.
"Fabryka od 2018 roku przynosi straty, z czym my się nie zgadzamy. Jeśli od 2018 roku fabryka przynosiła straty, to gdzie jest plan naprawczy? Co zarząd robił do tej pory? Od 2018 roku do dziś to jest 6 lat, więc ktoś sprzedawał fabrykę, która przynosiła straty? Dla nas to jest kłamstwo w żywe oczy. Jak można nic nie robić, wiedząc, że fabryka przynosi straty od 2018 roku"
- podsumowuje Krzysztof Domagała.
Pracownicy planują strajki, jednak o ich szczegółach na ten moment nie chcą rozmawiać.
"Na obecną chwilę nie chcemy mówić, co będziemy robić dalej. Po pierwsze chcemy, żeby cała Europa dowiedziała się o tej sprawie, bo coś jest tu podejrzanego. Kupiła nas firma turecka, do tej pory wszystko było dobrze, a dziś jest nieopłacalne i nas zamykają. Dla nas jest to nie do pomyślenia. Chcemy powiadomić szefostwo w Stanach Zjednoczonych, bo 25-procentowym udziałowcem jest również Whirlpool, który sprzedał część swoich udziałów firmie tureckiej"
- dodaje Krzysztof Domagała.
Skandaliczny sposób zwolnienia pracowników w fabryce Beko Europe we Wrocławiu
Pracownicy Beko Europe chętnie opowiedzieli nam również o tym, jak przekazano im informację o zwolnieniach.
"Różne rzeczy przeżyłam w tej firmie i wszystko zawsze było negocjowane i rozmawiane. W środę wieczorem dostaliśmy maila, że rano jest spotkanie. Myśleliśmy, że jakieś robocze. Usłyszeliśmy na nim, że jest taka decyzja, że 1800 ludzi w Polsce do zwolnienia. Tylko w Polsce, w żadnym innym kraju. Szok i tragedia. Sposób, w jaki poinformowano pracowników, to jest karygodny. Na fabryce chłodnictwa zwołano pracowników, nie poszedł żaden dyrektor poinformować wszystkich, co ich czeka, tylko dano kartki do czytania mistrzom, którzy też będą zwolnieni. Oni musieli swoim pracownikom przeczytać, że będą zwolnieni. To szczyt bezczelności. Lekceważący stosunek. Tak nie może być. Z taką kulturą jeszcze się nie spotkałam"
- mówi nam Małgorzata Calińska-Majer, członek prezydium europejskiej rady i wieloletni członek rady Whirlpool.
Jak podkreśla nasza rozmówczyni, zamknięcie fabryki we Wrocławiu i w Łodzi wydaje się bardzo dziwną decyzją, której przyczyny nie są jasne pracownikom.
"My jako związki zawodowe opracowujemy strategię. Wszystko zrobimy mądrze i zgodnie z prawem, ale tak, żeby był efekt. Jeśli nie możemy produkować chłodziarek, to jest to tak nowoczesny zakład, skomputeryzowany, ze świetnymi fachowcami i można tu produkować coś innego. Tak było w innych fabrykach - np. we Włoszech w fabryce pod Rzymem, gdy Whirlpool przejął Indesip. Postawili się, nie produkują tego, co było, ale inne części produkują i praca jest. To jest nielogiczne i coś głębszego się tu szykuje, ale jeśli uderza się w fabryki Wrocław i Łódź, gdzie są też fabryki niemieckie Boscha, to kto wie, może Turcy się z Niemcami dogadali. Nie wiem, o co chodzi"
- dodaje Małgorzata Calińska-Majer.
Dramat pracowników fabryki Beko Europe we Wrocławiu
Udało nam się dotrzeć również do kilku pracowników niezwiązanych ze związkami zawodowymi. Chcieli pozostać oni anonimowi. "My chcemy dalej pracować. Czujemy się oszukani" - mówią. Złą atmosferę dało wyczuć się na kilometr, a wściekli pracownicy czekają na konkretną decyzję ze strony swojego zakładu pracy.
"30 lat pracy w jednej firmie. Potraktowano mnie jak psa. Pójdę na bruk. Zostałem sam w domu, żona zmarła, a ja zostałem sam. Co mogę powiedzieć. Skończyła się praca mailem. Dyrektor nawet nie przyszedł powiedzieć tego normalnie, tylko wysłał mailem. Połowa załogi wychodzi ze łzami w oczach, bo sami nie wiemy, co mamy zrobić ze sobą"
- mówi nam jeden z pracowników.