Dlaczego zginęła Paulina Antczak? Kolejna rozprawa w sprawie śmierci 25-letniej studentki z Wrocławia
31 stycznia 2024 roku w Sądzie Rejonowym we Wrocławiu odbyła się kolejna rozprawa w sprawie tajemniczej śmierci 25-letniej Pauliny Antczak. Do tragicznego zdarzenia doszło we wrześniu 2014 roku.
Młoda kobieta zmarła w swoim mieszkaniu przy ul. Trzebnickiej na wrocławskim Nadodrzu. Rodzice Pauliny od 9 lat walczą o sprawiedliwy wyrok. Przyjęli na siebie również rolę oskarżyciela i zgodnie z art. 55 kodeksu postępowania karnego wnieśli akt oskarżenia wobec ówczesnego chłopaka ich córki Dawida Z.
W minioną środę toczył się proces w kierunku zmiany kwalifikacji prawnej czynu z nieudzielenia pomocy na umyślne pozbawienie życia. Podczas rozprawy w roli świadków zeznawali biegli toksykolodzy ze Szczecina, którzy wykonali badania po ekshumacji zwłok. Wyniki wykazały obecność dużej ilości substancji spowalniającej akcję serca. Według biegłych, do śmierci 25-latki doszło w wyniku działań osób trzecich.
Na sali sądowej rodziców zmarłej Pauliny wspierały osoby, które zainteresowały się sprawą i chcą sprawiedliwości. Sąd jednak po raz kolejny odroczył sprawę. Kolejna rozprawa rozpocznie się 15 marca 2024 roku.
Tajemnicza śmierć 25-letniej studentki w mieszkaniu we Wrocławiu. Dlaczego zginęła Paulina Antczak?
We wrześniu 2014 roku zwłoki Pauliny Antczak znaleziono w jej mieszkaniu przy ul. Trzebnickiej we Wrocławiu. Odnalazł je ówczesny chłopak kobiety, Dawid Z., z którym 25-latka kłóciła się w ostatnim czasie. Wezwał pogotowie, a przybyły lekarz stwierdził zgon.
Od początku działania śledczych wywoływały kontrowersje. Mieli nie zabezpieczyć śladów na miejscu zbrodni oraz pozwalali wchodzić do mieszkania przy ul. Trzebnickiej osobom trzecim (m.in. Dawidowi Z. i jego rodzinie). Co więcej, stwierdzili również, że przyczyną śmierci młodej studentki było nadużycie alkoholu.
- Prokurator na miejscu zdarzenia wypisał postanowienie o przeprowadzenie sekcji zwłok. W dniu śmierci córki, przed sekcją, jako okoliczności zgonu wpisał upojenie alkoholowe, zgon we śnie - mówi ojciec Pauliny, Kazimierz Antczak, w reportażu "Uwaga".
Na wyniki sekcji zwłok trzeba było czekać kilka tygodni. Nie potwierdziły one jednak obecności alkoholu w ciele zmarłej. W protokole zapisano również, że ani wspomniane wyniki sekcji oraz badań laboratoryjnych nie pozwalają na jednoznaczne ustalenie przyczyny śmierci.
Rodzice Pauliny Antczak zastanawiają się również, jak i kiedy powstały siniaki widoczne na ciele ich córki.
- Wygląda na to, że córka została pobita. Z opisu wynika, że siniaki miała na każdej części ciała. Obydwa oczodoły, klatka piersiowa, brzuch. Jeśli ktoś jest tak posiniaczony, to nie został uderzony, tylko został pobity - twierdzi pan Kazimierz, w reportażu "Uwaga".
- Największy siniak miała w okolicach splotu słonecznego. Na nogach były otarcia - dodaje Iwona Antczak, mama zmarłej.
Zastanawia również fakt, co robiła kroplówka w mieszkaniu Pauliny. Widoczna jest na zdjęciach wykonanych przez śledczych na miejscu zbrodni. Łącząc to, że butelka była przygotowana do wkłucia, z resztką płynu oraz tym, że w zgięciu ręki na ciele 25-latki jej ociec zauważył ukłucie, w głowie rodzi się wiele pytań.
Wrocławska prokuratura jednak dwukrotnie umorzyła sprawę śmierci młodej studentki. W związku z tym nikomu nie postawiono zarzutów. Państwo Antczak jednak nadal walczą. Złożyli prywatny akt oskarżenia przeciwko Dawidowi Z. o nieudzielenie pomocy ich umierającej córce.
Co ciekawe, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu odmówił rozmowy przed kamerami reporterowi "Uwagi". Tłumaczył się brakiem możliwości zapoznania się z aktami sprawy. W odpowiedzi na zadane przez reportera w mailu pytania odpisał, że w toku postępowania wykluczono, aby do śmierci Pauliny przyczyniły się osoby trzecie i dlatego śledztwo zostało umorzone.
- Najważniejsze dla nas jest to, żeby dojść do prawdy i dowiedzieć się, co było powodem śmierci naszej córki. Bez tej wiedzy nie da się żyć. Rozumie nas każdy, kto przeżył podobną historię. Żeby się pogodzić ze śmiercią bliskiego, trzeba wiedzieć, co się stało. My tego nie wiemy - podsumowuje pan Kazimierz, w reportażu "Uwaga".
- Życie z takim balastem jest bardzo ciężkie. Nie potrafię się w pełni cieszyć sukcesami syna, zdarza się, że idę w kąt i płaczę - dodaje pani Iwona, w reportażu "Uwaga".