Piątkowy wieczór we wrocławskim Centrum Koncertowym A2 należał do Dawida Kwiatkowskiego oraz jego fanów. To właśnie we Wrocławiu artysta rozpoczął swoją kolejną trasę koncertową. Tym razem promuje ona album "Pop Romantyk", który osiągnął status złotej płyty. Mimo że koncert zaczął się dopiero o 20:00, już od wczesnych godzin popołudniowych można było zobaczyć grupy fanów wokalisty czekających przed obiektem przy ul. Góralskiej.
Bramki otworzyły się o 18:30, jednak trochę musieliśmy poczekać, aby wejść. Wszystko przez sporej długości kolejkę, jaka utworzyła się przed klubem. Za to moment rozpoczęcia koncertu oraz atmosfera, jaka panowała podczas całego wydarzenia, wynagrodziła oczekiwanie. Przed sceną zgromadziło się ponad 1000 osób. Pojawiały się nawet opinie, że obiekt jest zbyt mały, a sam Dawid powinien już grać w halach koncertowych. Osobiście również tak uważam, ponieważ obserwując artystę od początku kariery widzę, jak wielki postęp zrobił oraz, jak ogromną rzeszę fanów zebrał.
Koncert rozpoczął się odliczaniem oraz krótkim wstępem puszczonym na ekranie. Następnie na scenę wszedł Dawid Kwiatkowski i zaczęła się magia. Pierwszym utworem, jaki mogliśmy usłyszeć, był "Paryski sen". W przerwach między piosenkami Dawid przyznawał się, że ogromnie stresuje go dzisiejszy występ, jednak widok fanów go uspokaja. Artysta porównał ten pierwszy występ do narodzin dziecka.
Podczas całego koncertu nie zabrakło momentów wzruszeń, radości, szczęścia i tańca. Osobiście, jako fanka wokalisty, byłam (i jestem) z niego bardzo dumna z tego, że w końcu znalazł swoją drogę muzyczną. "Pop Romantyk" bowiem to płyta, w której artysta rozlicza się z przeszłością i przyznaje się, że mimo wszystkich doświadczeń (nawet tych przykrych) ma w sobie tego tytułowego romantyka.
"Jesteśmy w domu" - takie słowa usłyszał zarówno Dawid od Kwiatonators, jak i oni od niego. Wspomniał również, że tego koncertu nie zapomni do końca życia. Mam takie same myśli. Był to piękny, romantyczny koncert, o którym ciężko zapomnieć.
Nie mogło zabraknąć nawiązania do miasta. Dawid Kwiatkowski powiedział, że Wrocław jest pięknym miastem. Porównał go nawet do Paryża, kiedy to zaczynał śpiewać "Cafe de Paris".
Na koniec wokalista otrzymał róże od swoich fanów, zagrał bis, a po jego zejściu ze sceny na ekranie pojawił się wielki napis "DZIĘKUJEMY". "Dawid, to my dziękujemy" - pomyślałam sobie wtedy w głowie.
Ciężko opisać słowami to, co się tam wydarzyło. Cały koncert był niezwykle magiczny i pozwolił chociaż na chwilę zapomnieć o problemach dnia codziennego. Co więcej, ten cudowny wieczór nie zakończył się od razu po wyjściu z wrocławskiego A2. Wracając tramwajem można było spotkać pewnego czworonożnego słodziaka (ostatnie zdjęcie w galerii).