Śląsk Wrocław przed najważniejszym momentem w sezonie
Po zwolnieniu trenera Jacka Magiery oraz znacznej większości jego sztabu szkoleniowego Śląsk Wrocław rozpoczął prawdopodobnie najważniejszy okres w sezonie 2024/2025. W miejsce szkoleniowca pojawili się Michał Hetel i Marcin Dymkowski, których zadaniem jest przywrócenie zespołu na zwycięskie tory, a także stworzenie nowej koncepcji, pozwalającej kibicom WKS-u ponownie uwierzyć w zespół.
W swoim pierwszym meczu w nowej roli na ławce trenerskiej, Michał Hetel i Marcin Dymkowski pojechali na mecz do Białegostoku. W batalii z obecnym mistrzem Polski, Śląsk wypadł świetnie. Po drużynie widać było sporą zmianę - nie tylko mentalną, ale również taktyczną. Wrocławianie grali odważnie i z polotem, co przekładało się na sytuacje bramkowe. Remis z Jagiellonią rozpatrywać można wręcz w kategorii straconych dwóch punktów, bowiem to właśnie WKS był bliżej zwyciężenia w tym starciu. Jest to świetny budulec pod kolejne spotkania, których do końca roku Śląskowi zostały jeszcze cztery:
- 30 listopada: Śląsk Wrocław - Puszcza Niepołomice
- 3 grudnia: Śląsk Wrocław - Piast Gliwice
- 7 grudnia: Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław
- 14 grudnia: Śląsk Wrocław - Radomiak Radom
Wrocławianie mają obecnie 6 punktów straty do bezpiecznego miejsca w tabeli, a także jeden zaległy ligowy mecz. Co ważne, drużyną znajdującą się tuż nad strefą spadkową, jest Radomiak Radom, z którym WKS zmierzy się już 14 grudnia. Przy dobrej grze Śląsk ma więc szanse na wyjście z kryzysu jeszcze przed zakończeniem rundy jesiennej.
Co zmienili trenerzy Hetel i Dymkowski?
Choć jedno spotkanie to zdecydowanie zbyt krótki materiał, aby wyciągać na jego podstawie daleko idące wnioski, to mecz Śląska z Jagiellonią bez wątpienia dał nam kilka pozytywnych sygnałów. W starciu WKS-u z mistrzem Polski widzieliśmy przede wszystkim ogromną zmianę mentalną u zawodników - wielu z nich próbowało brać grę na swoje barki, nie bali się podejmować ryzyka, a także starali się wydatnie pomagać kolegom z zespołu, zamiast zrzucać na nich odpowiedzialność. Jak już wspomnieliśmy, jedno spotkanie to za mało, aby stwierdzić, że problem ten został już rozwiązany - to potwierdzi się dopiero się w kolejnych meczach, jednak kibiców z pewnością może cieszyć poczyniony w tym kierunku krok.
Drugą istotną zmianą jest powrót do gry w czwórce z tyłu. Po meczu z Jagiellonią widzieliśmy, że jest to powrót połowiczny - Śląsk w takim ustawieniu jedynie się bronił, a w ofensywie przechodził do 3-4-3. Hybrydowe ustawienie pozwoliło wrocławianom korzystać ze swoich mocnych stron w ataku, zachowując przy tym znaną z minionego sezonu prostotę w defensywie. Co ważne, Śląsk znacznie więcej akcji zaczął kreować po ziemi, korzystając z dalekich podań bardziej jako z elementu zaskoczenia, niż jedynego pomysłu na zagrożenie rywalom.
Trzecia istotna zmiana to nadanie Śląskowi tożsamości. Oglądając mecz z Jagiellonią, w końcu widzieliśmy drużynę, która ma na siebie pomysł i stara się go konsekwentnie realizować. Wrocławianie grali agresywnie w odbiorze, wymuszając na rywalach całe mnóstwo strat, jednak najważniejsze było to, co działo się z przodu. Trenerzy, ze względu na kontuzję Musiolika i Świerczoka, z przodu postawili na trójkę Oritz - Żukowski - Samiec-Talar. Znacznie zdynamizowało to akcje Śląska i pozwoliło korzystać z przestrzeni za linią obrony rywali. W grze WKS-u oglądaliśmy całe mnóstwo progresywnych podań i wiele ciekawych prób zagrań prostopadłych, co poza stwarzanym zagrożeniem, było bardzo atrakcyjne dla oka.
Przed sztabem szkoleniowym wciąż jest jeszcze sporo wyzwań, jednak cieszyć może fakt, że Śląsk dosyć szybko pokazał uśpiony w drużynie potencjał. Wrocławianie udowodnili, że mogą być zespołem grającym atrakcyjną piłkę, który jest w stanie rywalizować z najlepszymi klubami w kraju. Do zrobienia wciąż jest wiele, jednak obrany przez trenerów Dymkowskiego i Hetela kierunek wydaje się właściwy. Co istotne, chcą podążać za nim również kibice, którzy z meczu w Białymstoku byli bardzo zadowoleni.