Powódź w Bystrzycy Kłodzkiej. Mieszkańcy są w tragicznej sytuacji
- Jest tragedia.... coraz gorzej, my bezpieczni na 4 piętrze
- mówi redakcji Radia Eska pani Oliwia z Bystrzycy Kłodzkiej, która nadesłała najnowsze zdjęcia i filmy.
- Nie mogę uwierzyć, że zobaczyłam coś takiego na własne oczy i jestem w centrum całej katastrofy.. Trzymajmy się....zarówno w naszym mieście, jak i okolicach - Kłodzko, Lądek i wszystkie wioski oraz Stronie Śląskie gdzie pękła tama i zabrała za sobą praktycznie wszystko.... ludzie, bądźcie silni proszę! I zadbajcie błagam o zwierzęta w tym wszystkim co nas spotyka!
Tragiczna sytuacja mieszkańców zabudowań położonych w dolnej części Bystrzycy Kłodzkiej
- Sytuacja mieszkańców niżej położonych zabudowań Bystrzycy Kłodzkiej, a szczególnie małych miejscowości w okolicach tego miast jest tragiczna
– mówią PAP mieszkańcy Bystrzycy Kłodzkiej. Burmistrz tego miasta i gminy Renata Surma apeluje o pomocą mieszkańcom miejscowości Wilkanów i Pławnica.
Nysa Kłodzka zalała część Bystrzycy Kłodzkiej blisko granicy z Czechami. Potężna fala powodziowa odcięła od świata wiele miejscowości, m.in. Wilkanów i Pławicę.
Aktualnie do Bystrzycy Kłodzkiej można dojechać jeszcze tylko jedną droga (DW 388), przez Polanicę-Zdrój. Nieprzejezdne z powodu zalania są fragmenty drogi krajowej nr 33 w stronę Kłodzka i w przeciwną stronę – do granicy z Czechami.
„Górne miasto nie zostało zalane. Jesteśmy w o wiele lepszej sytuacji niż ludzie którzy mieszkają na dole”
– powiedziała PAP jedna z mieszkanek Bystrzycy.
Nie udało się uratować zwierząt
Mieszkańcy zalanych terenów mają ogromny problem z wodą pitną, są przerwy w dostawie prądu. W Bystrzycy jest też problem z zasięgiem telefonii komórkowej.
Burmistrz Bystrzycy Kłodzkiej poinformowała PAP, że sytuacja jest „fatalna”.
- Dziś mamy mnóstwo zgłoszeń o zalanych budynkach. Mieliśmy taką sytuację, że nie udało się dojechać z pomocą do miejscowości Pławnica, gdzie zginęły zwierzęta. Proszę o ewakuację ludzi, ale są takie miejsca, gdzie już nie możemy dojechać”
– powiedziała PAP burmistrz Renata Surma.
Niektórzy nie posłuchali apeli o ewakuację. „Musiałam podjąć dramatyczne decyzje”
Surma podkreśliła, że wiele razy zwracała się z apelem do mieszkańców o ewakuację, ale cześć z nich nie posłuchała.
- Musiałam podjąć już dramatyczne decyzje dla mnie – czy wybierać życie samotnej osoby, czy narażać pięciu chłopaków, którzy mieli tam pojechać, na niebezpieczeństwo”
– mówiła poruszona burmistrz.
Będzie potrzebna pomoc
Zapytana o pomoc, jaką potrzebują mieszkańcy, odpowiedziała, że okaże się co potrzeba dopiero po opadnięciu wody.
- W tej chwili nie mamy wody pitnej w Międzygórzu i Wilkanowie. Do Wilkanowa nie da się dojechać. Do Pławnicy tylko autami terenowymi i tak dowożona jest tam żywność i woda. Wilkanów, w którym mieszka 40 osób, jest całkowicie odcięty
– powiedziała burmistrz.
Jednocześnie dodała, że potrzebuje ciężkiego sprzętu, którym można by dostarczać żywność i wodę mieszkańcom dwóch odciętych od świata miejscowości.