Brutalna interwencja w Trzebnicy. Zamiast pomóc, rzucili na ziemię i zakuli w kajdanki

i

Autor: screeny z reportażu "Uwaga TVN"

Dolny Śląsk

Brutalna interwencja w Trzebnicy. "Zamiast pomóc, rzucili na ziemię i zakuli w kajdanki"

2024-03-13 14:07

Miesiąc temu w Trzebnicy doszło do brutalnej interwencji policji. Funkcjonariusze zostali wezwani do pani Oksany. Istniało bowiem podejrzenie, że kobieta może targnąć się na swoje życie. Zamiast pomóc, policjanci rzucili ją na podłogę i zakuli w kajdanki. Pani Oksana zdążyła nagrać część interwencji telefonem. Sprawę nagłośnił reportaż w programie "Uwaga".

12 marca, oglądając program "Uwaga TVN", zobaczyliśmy reportaż o sprawie z Trzebnicy. Reporter Tomasz Patora opisał brutalną interwencję policji, do jakiej miało dojść w mieszkaniu 29-letniej Oksany

Brutalna interwencja w Trzebnicy. "Zamiast pomóc, rzucili na ziemię i zakuli w kajdanki"

Oksana Khomenko jest 29-letnią obywatelką Ukrainy. Mimo kilku skończonych fakultetów, kobieta miała problem ze znalezieniem pracy w rodzinnym kraju. Z tego względu pięć lat temu przyjechała do Polski, a następnie zatrudniła się w dużej firmie w okolicach Trzebnicy. W nowym miejscu zatrudnienia szybko awansowała. Z obsługi linii produkcyjnej, była liderką, a potem kontrolerką jakości. 

Oprócz awansu, została też partnerką jednego z szefów zakładu. Po pewnym czasie kobieta wpadła w większe kłopoty. Wszystko zaczęło się w momencie, kiedy wykryła jej zdaniem poważne nieprawidłowości w rozliczeniach firmy. Wówczas straciła stanowisko, pieniądze i można powiedzieć, że stała się wrogiem szefostwa

Udała się wtedy do redakcji "Nowej Gazety Trzebnickiej". Jak twierdzi redaktor naczelny Daniel Długosz, w rozmowie z reporterem "Uwagi TVN", Oksana opowiedziała o nieprawidłowościach we wspomnianej firmie na styku zatrudniania obywateli Ukrainy oraz o tym, w jak trudniej sytuacji się w związku z tym znalazła. 

Redaktor lokalnej gazety od kilku miesięcy zajmuje się sprawą Oksany. Cały czas obserwował też szykanowania, którym poddawano kobietę. 

- Była na nią nasyłana policja, była zatrzymana pod pretekstem tego, że rzekomo miała być pijana albo pod wpływem narkotyków, co potem okazało się nieprawdą. Wydaje jej się, że wszyscy ją osaczyli, bo mają wpływy, bo mają powiązania między sobą. Ona nie wie, co ma robić, czuje się zastraszona - opowiada Daniel Długosz, w rozmowie z reporterem "Uwagi TVN". 

Poważne kłopoty spotkały 29-latkę, kiedy zaczęła wysyłać wiadomości do byłego szefa i partnera. Zostały one bowiem uznane przez Prokuraturę w Trzebnicy za groźby, a kobietę oskarżono m.in. o kierowanie gróźb karalnych. Miała bowiem w przesłanym mailu grozić byłemu wspólnikowi spaleniem mieszkania i zakładu

Redaktor Długosz uważa jednak, w rozmowie z reporterem "Uwagi TVN", że w rzeczywistości wyglądało to inaczej. 

- Dla mnie sprawa jest grubymi nićmi szyta. Bo te wiadomości, które ona pisała, pisała w ten sposób, że kopiowała to przez jakiegoś tłumacza. Wiadomo, że ten tłumacz nieraz tłumaczył źle. Ja zrozumiałem to tak, jakby ona mu życzyła: „Oby ci spłonęło mieszkanie” - sądzi Daniel Długosz, w rozmowie z reporterem "Uwagi TVN". 

Trzebnicki sąd uważał jednak inaczej i kilka tygodni temu wydał wyrok. W reportażu "Uwagi TVN" możemy usłyszeć wypowiedź rzecznika Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Informuje on, że Oksana została nieprawomocnie skazana na karę jednego roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na dwa lata. Oznacza to, że ten wyrok podlega jeszcze zaskarżeniu. 

29-latka bała się iść na ogłoszenie wyroku. Tego dnia spotkała się przed salą sądową z redaktorem "Nowej Gazety Trzebnickiej", który przekazał jej decyzję sądu. Jak podaje Daniel Długosz, w rozmowie z reporterem "Uwagi TVN", chwilę potem Oksana wybiegła z sądu, a mężczyzna nie mógł się z nią skontaktować. Postanowił wówczas poinformować prezeskę sądu o całej sytuacji

Na skutek interwencji redaktora lokalnej gazety, prezeska powiadomiła policję. Według procedury funkcjonariusze powinni bowiem osobę, u której zachodzi podejrzenie targnięcia się na swoje życie, zabezpieczyć. Następnie należy przeprowadzić konsultację psychiatryczną

Niedługo później do mieszkania 29-letniej Oksany zapukali funkcjonariusze drogówki z trzebnickiej policji. Jak relacjonuje kobieta, w rozmowie z reporterem "Uwagi TVN", przedstawiciele służb nie czekali na zaproszenie, tylko od razu weszli do środka pomieszczenia. Obywatelka Ukrainy nagrała całe zajście telefonem. Na filmie widzimy, że zdezorientowana kobieta pyta, dlaczego policjanci chcą ją zatrzymać oraz prosi o telefon do adwokata. W odpowiedzi jednak jeden z funkcjonariuszy mówi jej:  „Jest pani zatrzymana. Wszystkiego dowie się pani na komendzie. Proszę nie utrudniać (…) Powiedziała pani, że chce się pani zabić. Tak czy nie?”

- Ja nie rozumiałam, o co chodzi. Kogo zabić? Potem założyli mi kajdanki, rzucili mnie na podłogę, zabrali telefon - opisuje Oksana, w rozmowie z reporterem "Uwagi TVN". 

W dalszej części reportażu "Uwagi TVN" kobieta relacjonuje, że chwilę potem policjant wziął jej telefon i wyłączył nagrywanie, a samą 29-latkę położył na podłodze i skuł jej ręce z tyłu, dociskając do ziemi kolanami.

- Prosiłam, żeby mnie nie dociskali, krzyczałam już tak, że wszyscy sąsiedzi słyszeli. Potem trochę odpuścili, więc próbowałam wstać. Prosiłam, żebym mogła usiąść na kanapie, ale powiedzieli mi, że mam siedzieć na podłodze - mówi kobieta, w rozmowie z reporterem "Uwagi TVN". 

Do mieszkania Oksany przyjechała w końcu wezwana przez policjantów karetka. Ratownicy medyczni kazali rozkuć kobietę i po krótkim badaniu oraz rozmowie stwierdzili, że 29-latka nie ma myśli samobójczych. Po wszystkim zarówno ratownicy, jak i funkcjonariusze opuścili mieszkanie kobiety. Dziwić zatem może fakt, że na początku filmu nagranego przez mieszkankę Trzebnicy słyszymy, jak policjant mówi, że kobieta jest zatrzymana. 

Redaktor "Nowej Gazety Trzebnickiej" opisał całą sprawę na łamach gazety. Po publikacji tekstu, na stronie policji trzebnickiej pojawiło się oficjalne oświadczenie. Jak możemy w nim przeczytać:

"Kontakt z kobietą w początkowej fazie interwencji był mocno utrudniony, gdyż nie chciała ona w ogóle rozmawiać z mundurowymi. Pomimo zapewnień ze strony policjantów, że ich działania mają charakter wyłącznie pomocowy i przyjechali, aby z nią porozmawiać o sytuacji oraz pomóc, kobieta zaczęła zachowywać się agresywnie, być wulgarna i wymachiwać rękoma. Ponownie należy podkreślić, że nagranie wideo upublicznione w sieci, stanowi tylko krótki fragment interwencji i podejmowanych działań, które jak wszyscy wiemy bywają bardzo trudne i złożone, a ich finał często wręcz nieprzewidywalny [...] Policjanci nie mieli też pewności, czy kobieta nie posiada bezpośrednio przy sobie przedmiotów, którymi w jedną chwilę mogłaby sobie zrobić krzywdę. Zmuszeni byli więc do podjęcia decyzji adekwatnej do tej złożonej sytuacji. Zgodnie z zapisami zawartymi w Ustawie z dnia 24 maja 2013 r. o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej, zastosowali środek przymusu bezpośredniego w postaci kajdanek, w celu przeciwdziałania czynnościom zmierzającym do autoagresji."

Daniel Długosz, w rozmowie z reporterem "Uwagi TVN", stwierdził, że zacytowane oświadczenie jest "totalną bzdurą, bo przyjechali i powiedzieli, że ona jest zatrzymana, a policjant od progu wyciągał kajdanki"

Reporter "Uwagi TVN" Tomasz Patora skontaktował się również z policją w Trzebnicy. Rzeczniczka Daria Szydłowska, w rozmowie z reporterem, tłumaczy, że policjanci zdecydowali się użyć środka przymusu bezpośredniego w celu przeciwdziałania czynnościom zmierzającym do autoagresji. Rzeczniczka trzebnickiej policji dodała również, że funkcjonariusze nie są wyposażeni w kamery nasobne, jednak mają za zadania kompleksowe i szczegółowe wyjaśnienie wszystkich okoliczności przebiegu interwencji

- Po tej interwencji to mi naprawdę nie chciało się żyć, bo myślisz sobie: „Po co oni mi chcieli tak pomagać? To nie wyglądało na żadną pomoc” - mówi na końcu reportażu Oksana.