We wrocławskim szpitalu przy ulicy Fieldorfa na co dzień można obserwować długie kolejki pacjentów, czekających na przyjęcie. Jak się niestety okazuje, ośrodek od sierpnia też odwołuje lub przekłada na odległe czasowo terminy planowane zabiegi. Przyjmowane są osoby wymagające natychmiastowej pomocy oraz ci zakwalifikowani do zabiegów onkologicznych. Sytuacja na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym i Dziecięcym Centrum Urazowym pozostaje za to ustabilizowana, natomiast pozostali chorzy muszą kierować się do innych miejsc albo cierpliwie czekać na swoją kolej.
Sytuacja we wrocławskim szpitalu jest trudna. Kto ponosi winę?
Wszystko dlatego, że placówka im. Marciniaka wykorzystała już prawie 80% ryczałtu otrzymanego na ten rok od Narodowego Funduszu Zdrowia.
- Medialnie zrobiło się ostatnio głośno o problemie z tym, że szpitale nie dostały środków na wypłatę wynagrodzeń, czy podwyżek. U nas nie ma tego problemu, ponieważ otrzymaliśmy historyczny wzrost kontraktu i to wystarczyło na ich zapewnienie. Jednak nie uzyskaliśmy wzrostu lub dostaliśmy w niewielkiej ilości punktów rozliczeniowych, a to jest to, co stanowi bazę do rozliczenia pacjentów. Dlatego już więcej nie możemy udzielać świadczeń. Udało nam się wykonać kontrakt i przekroczyć jego wartość jeśli chodzi o jego limit za 8 a teraz już 9 miesięcy tego roku – tłumaczy Katarzyna Kapuścińska - dyrektor ośrodka.
Dyrekcja szpitala tłumaczy: pieniądze mają być, ale dopiero za rok
Jak podkreślają władze szpitala na co dzień przewija się przez niego ogrom pacjentów, co związane jest chociażby z dobrymi warunkami pobytu między innymi: nowoczesną aparaturą, klimatyzowanymi, dwuosobowymi salami z własnym węzłem sanitarnym i doskonałymi specjalistami. To miało się stać właśnie przyczyną przekroczenia wartości wspomnianego kontraktu. Jak informuje jednak Katarzyna Kapuścińska trwają rozmowy, aby to zmienić.
- Odbywają się rozmowy we wrocławskim NFZ. Podkreślamy i też jest to zauważane, że w placówce im. Marciniaka są duże kolejki i sporo osób chce się leczyć u naszych lekarzy, więc mam nadzieję na rozwiązanie, częściowo chociaż, tego problemu w przyszłym roku – dodaje.
Pamiętajmy, że decyzja o przesunięciu zależy zawsze od specjalisty.
- Nie prowadzimy statystyk, dotyczących skali odwoływanych zabiegów, ale to nie jest tak, że każdy pacjent jest przesuwany na przyszły rok. Oddziały rozmawiają z chorymi – na części robią to lekarze, a na części sekretariaty medyczne. W zależności od rozpoznania danego przypadku i w jakiej kolejce oczekujących znajdowała się dana osoba, lekarz decyduje, czy może być ona przesunięta na styczeń, luty albo inny miesiąc nowego roku, czy musi być przyjęty natychmiast. Stanowi to podstawę do przyjęcia w limicie tegorocznym lub na nowy rok – mówi Kapuścińska.
W Dolnośląskim Szpitalu Specjalistycznym im. Marciniaka działa obecnie 16 oddziałów i 18 poradni. Na oddziałach jest łącznie około 600 łóżek.