"Słupkoza" opanowała Wrocław. Takich miejsc jest coraz więcej
Na jednej z facebookowych grup związanych z wrocławskim osiedlem Popowice jeden z mieszkańców udostępnił zdjęcie, na którym widać szereg słupków na osiedlowej drodze obok bloku przy skrzyżowaniu ul. Wejherowskiej i Legnickiej we Wrocławiu. Autor zdjęcia napisał: "Nowa plaga – słupkoza".
Coś w tym chyba jest, bo tego typu miejsc we Wrocławiu przybywa lawinowo. Jednym z nich jest np. skrzyżowanie ulic Ołbińskiej, Wincentego i Słowiańskiej, albo rondo Gajowa – Dawida. Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku urzędnicy tłumaczą, że słupki postawiono na wniosek mieszkańców, a powodem jest zabezpieczenie przed nielegalnym parkowaniem, żeby auta nie zasłaniały skrzyżowania. Labirynty jaskrawych pachołków wyglądają jednak kuriozalnie.
"Gdzie parkować mają teraz mieszkańcy i ich goście?"
Podobnie jest w rejonie bloków przy skrzyżowaniu ul. Wejherowskiej i Legnickiej, gdzie również powstał gąszcz słupków oddzielający chodnik. Prawdopodobnie także i tu problemem były auta parkujące na zakazie.
- A czy nie lepiej było od razu tak zaprojektować drogę, żeby chodnik od jezdni oddzielał pas zieleni z żywopłotem? Żywopłot, w razie potrzeby przeprowadzania akcji ratunkowej na dużą skalę, nie stanowiłby bariery dla pojazdów, byłoby znacznie bardziej estetycznie i przyjaźnie dla wszystkich. Ale lepiej wybetonować na amen – komentuje pani Aleksandra.
- Komu tutaj auta przeszkadzały? Gdzie parkować mają teraz mieszkańcy i ich goście? Przecież płacą podatki, mają prawo korzystać z parkingów. Tych niestety nie ma, a płatne miejsca postojowe stoją puste 80 procent czasu! Totalne marnotrawstwo miejsca – pisze pani Anna.
Inni zwracają uwagę na to, że słupki postawiono, bo kierowcy łamali przepisy drogowe. - Niestety, tylko słupki, łańcuchy, zapory z betonu lub wyniesione krawężniki są w stanie wyegzekwować przepis o zakazie parkowania we wskazanym miejscu – napisał pan Adam.
"Miejsc do parkowania nie przybywa"
Tymczasem w kolejnych miejscach Wrocławia pojawiają się kolejne wnioski o stawianie słupków (np. Kiełczowska, Tęczowa), które mają zabezpieczać skrzyżowania i chodniki, ale miejsc parkingowych nie przybywa tak często.
- Moim zdaniem wystarczą znaki drogowe i wizyta co jakiś czas straży miejskiej lub policji i wypisanie mandatów za ich nieprzestrzeganie. Trzy bloki na końcu ul. Popowickiej zostały kilka lat temu zamknięte bramkami. Nic to nie daje, bo i tak miejsc parkingowych jest mniej niż samochodów. Ale lokatorzy sobie zażyczyli i administracja je postawiła. W rezultacie jak przyjeżdża do nas rodzina lub znajomi, muszą parkować na Bobrzej lub Wejherowskiej,. w ostateczności przed Biedronką – pisze kolejny mieszkaniec Popowic.
Mieszkańcy tłumaczą, że w całym mieście utrudnieniem jest dla nich zwężanie ulic i zabieranie miejsc parkingowych.
- Kiedy się sprowadziliśmy na Popowice, przed naszym blokiem stało tylko jedno auto - wartburg naszego sąsiada. Sytuacja się zmieniła, a miejsc na parkowanie nie przybyło. Nie da się zakazać posiadania auta mieszkańcowi Popowic, gdy jednocześnie buduje się domy i osiedla dla rodzin, w których każde z małżonków ma swoje auto, albo i dwa – zwraca uwagę pan Stefa, autor zdjęcia.