Przenieśmy się do roku 2010. Użytkownicy wrocławskiej komunikacji miejskiej bilety muszą kupować w kioskach lub biletomatach, lecz w odległych, nieznanych nikomu osadach (np. w Warszawie) funkcjonuje wyjątkowa technologia. Polega ona na tym, że mieszkańcy posiadają specjalną kartę, dzięki której można zakupić bilet okresowy, umożliwiający poruszanie się autobusami i tramwajami. Wrocławskie władze, mając na uwadze, że w innych miastach działa to całkiem przyzwoicie, postanowiły wprowadzić swój odpowiednik - Urbancard.
Nie bez powodu w tekście wspominamy o Warszawie. Mieszkańcy stolicy Polski do czynienia z odpowiednikiem Urbancard mają od 2001 roku. Warszawa była jednym z pionierów na światowym rynku systemów biletowych, a jej wieloletnie doświadczenie na tej płaszczyźnie można było przecież wykorzystać, prawda? Otóż nie do końca, a przynajmniej nie we Wrocławiu. Tutaj mieszkańcy od samego początku funkcjonowania pospolitej już w 2010 roku technologii przechodzili drogę przez mękę.
Fatalne początki Urbancard we Wrocławiu. Zniszczone biletomaty, problemy seniorów
Technologia, która w teorii miała ułatwić życie mieszkańcom, okazała się kulą u nogi. Początkowo zainteresowanie kartą było ogromne - w kolejkach do specjalnych punktów, w których Urbancard można było odebrać, ustawiały się tłumy. Z biegiem czasu problemy związane z nowym systemem biletowym zaczęły jednak się piętrzyć, a miasto nie nadążało z szukaniem rozwiązań.
Eskalacja problemu nastąpiła w 2011. W styczniu miejsce miały akty wandalizmu. Chuligani, zdaniem firmy odpowiadającej za biletomaty, mieli blokować urządzenia, wsypując piasek w otwory na monety, a także wpychając tam plastikowe woreczki. Innym wytłumaczeniem, jakie trafiało do mieszkańców Wrocławia było to, że biletomaty są... za nowe. W 2012 roku Gazeta Wrocławska zrobiła swoje badania urządzeń, próbując po prostu w każdym z nich kupić bilet. Okazało się, że co trzeci nie działa.
Współpraca Urbancard z przewoźnikami kolejowymi I: Nowa nadzieja
Kłopoty i usterki były powoli łatane, a punktem zwrotnym w historii Urbancard we Wrocławiu miało być nawiązanie współpracy miasta z dwoma podmiotami: Koleje Dolnośląskie i REGIO Przewozy Regionalne. Od 1 czerwca 2013 roku mieszkańcy mogli poruszać się pociągami między wszystkimi 19 stacjami, które mają w nazwie Wrocław. Kupując całodobowy bilet MPK, w teorii można było skorzystać z ponad 220 różnych kursów.
Nowe biletomaty w autobusach i tramwajach całkowitą porażką miasta
Poza mniejszymi problemami, które rozwiązywane były na bieżąco, sytuacja wokół Ubrancard i biletów w MPK nieco się uspokoiła. Mieszkańcy przyzwyczaili się do nowego systemu, a chętnie korzystali także ze współpracy z przewoźnikami kolejowymi. Wtem nagle, w 2016 roku miasto ogłosiło przetarg na nowe biletomaty, w których możliwe jest płacenie zbliżeniowe kartą i telefonem, i które zamontowane miały zostać w autobusach oraz tramwajach.
8 marca 2018 roku uruchomiono nowy system sprzedaży, który przestał działać od razu w ten sam dzień. Skorzystać nie dało się z ponad 300 kasowniko-biletomatów. Kolejny raz wprowadzenie nowej technologii na miarę "nowoczesnego miasta" okazało się wielką wpadką. Procesu nie dało się już jednak odwrócić. Wszystkie urządzania musiały zostać powoli i mozolnie naprawione, na czym znów ucierpieli mieszkańcy.
Współpraca Urbancard z przewoźnikami kolejowymi II: Zemsta Sithów
Biletomaty w autobusach i tramwajach z czasem zostały naprawione, lecz bezproblemowy okres w MPK nie trwał zbyt długo. 30 czerwca 2021 roku zakończyła się współpraca miasta z kolejowymi przewoźnikami, przez co użytkownicy komunikacji miejskiej znów musieli dodatkowo płacić za miejskie koleje. Poszło oczywiście o pieniądze - miasto nie chciało zapłacić zaproponowanej przez koleje sumy. I znowu, jak przy każdej innej części naszej historii, ucierpieli mieszkańcy Wrocławia.
Jako rozwiązanie problemu miasto zaproponowało bilet Nasz Wrocław Kolej, który okazał się całkowitą porażką. W dużym skrócie, kosztami, których nie chciało ponieść w rozmowach z kolejami miasto, zostali obciążeni mieszkańcy. Zostało to zresztą przyjęte z uśmiechem przez prezydenta Wrocławia, Jacka Sutryka. Z bardzo szerokim uśmiechem.
"Bilety kolejowe kupiło 500 osób. To jest 19 tys. zł. To jest jednak różnica pomiędzy 19 mln zł, które się od nas oczekiwało" - skomentował Jacek Sutryk.
W swojej analizie prezydent Wrocławia zapomniał dodać garść innych statystyk. We wrześniu sprzedano 513 biletów Nasz Wrocław Kolej. W 2019 roku zanotowano 4 000 000 przejazdów kolejami na Urbancard, co daje nam ok. 10 000 takich przejazdów dziennie. Nawet w 2020 roku, który był rokiem pandemicznym, liczba przejazdów wynosiła 8 000 dziennie.
Aplikacja mobilna Urbancard to tragedia
Wielkim utrudnieniem dla wrocławian jest również aplikacja Urbancard na telefony. Ocena na Google Play to zawrotne 1,6 na 5 gwiazdek. Główny problem użytkowników jest całkiem prosty. "Aplikacja nie działa" czytamy w opiniach. Może nie radzą sobie tylko telefony z Androidem? Nic z tych rzeczy, ocena aplikacji Urbancard na App Store przebiła tę z Google Play i wynosi 1,4.
Współpraca Ubrancard z przewoźnikami kolejowymi III: Powrót Jedi
W styczniu 2022 roku miasto zapowiedziało powrót do rozmów z przewoźnikami. Wielką chęć dogadania się znów przebiły jednak pieniądze. Między grudniem a styczniem w teorii mamy tylko niecały miesiąc. Między styczniem a grudniem jest ich jednak prawie 12. Tak się składa, że grudzień właśnie się rozpoczął, a żadne decyzje w dalszym ciągu nie zostały podjęte. Urbancard we Wrocławiu od samego początku skutecznie utrudnia życie mieszkańcom i nie zapowiada się, by w tej kwestii coś się zmieniło...