"Polska zostaje zobowiązana do natychmiastowego zaprzestania wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Podnoszone przez Czechy zarzuty dotyczące stanu faktycznego i prawnego uzasadniają zarządzenie wnioskowanych środków tymczasowych" - tak mogliśmy przeczytać 21 maja w postanowieniu wydanym przez wiceprezes Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Rosario Silva de Lapuerta.
24 maja premier Mateusz Morawiecki pojawił się w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu. Stwierdził jednoznacznie, że wstrzymanie wydobycia węgla i energii w kopalni Turów jest niemożliwe i w sprawie tej będzie negocjował z Czeskimi władzami.
Decyzja Trybunału Sprawiedliwości UE ws. Turowa jest bardzo niebezpieczna z punktu widzenia potencjalnych zagrożeń ekologicznych i bezpieczeństwa energetycznego Polski; przystąpimy do negocjacji ze stroną czeską oraz przedstawimy nowe argumenty TSUE - mówił premier Mateusz Morawiecki.
Kopalnia Turów i wyrok TSUE
Kopalnia i elektrownia Turów należą do spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, będącej częścią PGE Polskiej Grupy Energetycznej. W 2020 r. polski minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka przedłużył koncesję na wydobywanie w Turowie węgla brunatnego na kolejne sześć lat, do 2026 r.
Pod koniec lutego Czechy wniosły skargę przeciwko Polsce ws. rozbudowy kopalni węgla brunatnego Turów do TSUE wraz z wnioskiem o zastosowanie tzw. środków tymczasowych, czyli o nakaz wstrzymania wydobycia. Dlaczego? Według przedstawicieli czeskich władz, kopalnia Turów, która znajduje się w gminie Bogatynia, zagraża dostępowi do wody pitnej dla tysięcy rodzin po czeskiej stronie granicy oraz powoduje osiadanie gruntu, które może zniszczyć domy w niemieckiej Żytawie. Ponadto, minister środowiska Czech Richard Brabec tłumaczył wówczas, że pozew jest niezbędny dla ochrony czeskich obywateli, ponieważ Polska - jego zdaniem - nie spełniła postulatów Pragi związanych z ochroną środowiska. Minister zapowiedział też wtedy, że rozmowy z Polską będą kontynuowane, ale Czechy i tak traktują wydobycie w Turowie jako nielegalne.
Orzeczenie Wiceprezes TSUE Rosario Silva de Lapuerta wzbudziła sporo kontrowersji, zarówno wśród społeczeństwa, jak i rządzących oraz opozycji politycznej. Czy rzeczywiście istnieje podstawa, aby kopalnia Turów miała wstrzymać wydobycie węgla do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia sprawy? Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie pozostawia złudzeń. Jeśli Polska nie zastosuje się do wytycznych ich decyzji - możemy liczyć się ze sporą karą finansową.
Wiceprezes TSUE podkreśliła, że na pierwszy rzut oka nie można wykluczyć, iż "polskie przepisy naruszają wymogi wynikające z dyrektywy dotyczącej oceny oddziaływania na środowisko, zgodnie z którą co do zasady rozbudowa przedsięwzięcia dotyczącego kopalni odkrywkowej powinna być przedmiotem oceny oddziaływania na środowisko lub przynajmniej należy uprzednio sprawdzić, czy przeprowadzenie takiej oceny jest konieczne. Tak więc argumenty podniesione przez Czechy wydają się prima facie niepozbawione poważnej podstawy".
"Podnoszona przez Polskę szkoda wynikająca z niemożności realizacji ważnych projektów i inwestycji w dziedzinie energetycznej nie może w każdym razie przeważyć nad względami związanymi ze środowiskiem naturalnym i zdrowiem ludzkim. Wreszcie, wskazywana przez Polskę szkoda społeczno-gospodarcza związana z likwidacją miejsc pracy pracowników kopalni i elektrowni Turów oraz osób zatrudnionych przez przedsiębiorstwa będące podwykonawcami stanowi w istocie szkodę o charakterze finansowym, która nie może, jeśli nie zajdą wyjątkowe okoliczności, zostać uznana za nieodwracalną, ponieważ odszkodowanie pieniężne może co do zasady przywrócić poszkodowanemu sytuację sprzed wystąpienia tej szkody" - uznała wiceprezes TSUE.
Polecany artykuł:
Morawiecki: wstrzymanie wydobycia węgla i energii w kopalni Turów to katastrofa ekologiczna
- Trzeba powiedzieć, że decyzja europejskiego Trybunału Sprawiedliwości jest bardzo niebezpieczna zarówno z punktu widzenia potencjalnych zagrożeń ekologicznych, ponieważ grozi wręcz katastrofą ekologiczną. Jak również jest niebezpieczna dla bezpieczeństwa energetycznego Polski, i dla zapewnienia pracy dla 5 tys. pracujących tam osób - oświadczył premier po zakończeniu spotkania w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu. - Rząd polski nie może nie brać tego pod uwagę. Dlatego z całą pewnością przystąpimy nie tylko do negocjacji ze stroną czeską, ale też do przedstawienia nowych argumentów Trybunałowi Sprawiedliwości.