Od kilku miesięcy toczyła się walka między mieszkańcami Wrocławia a władzami na temat trzonolinowca. Jedni chcieli wyburzyć ten budynek, a drudzy - aby dalej on istniał na mapie miasta.
Mieszkańcy trzonolinowca zgłosili się do urzędu konserwatorskiego po tym, jak pod koniec lipca zarządca przedstawił im ekspertyzę dotyczącą stanu technicznego budynku. Wynikało z niej, że jest on w złym stanie technicznym. Autorzy ekspertyzy zalecali mieszkańcom wyprowadzkę. Informowali też o konieczności remontu bądź rozbiórki obiektu.
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego ocenił jednak tę ekspertyzę za nierzetelną. Podpisano wówczas umowę z Politechniką Wrocławską, a wyniki nowej ekspertyzy będą znane jeszcze w tym roku.
Sprawą zainteresował się również konserwator zabytków. W sierpniu został złożony wniosek o wpisie budynku do rejestru zabytków. Decyzja została podjęta 27 listopada.
- To bardzo interesujący obiekt z lat 60. Myślę, że to ucina wszelkie rozważania na temat możliwości jego rozbiórki, bo takiej rozbiórki w tym momencie w sensie prawnym nie ma. Musiałby zostać skreślony z rejestru zabytków przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego, oczywiście po uprawomocnieniu decyzji. Natomiast był to wniosek wspólnoty mieszkaniowej, więc mam nadzieję, że odwołania nie będzie - powiedział Daniel Gibski, Dolnośląski Wojewódzki Konserwator Zabytków, w rozmowie z PAP.
Wpis do rejestru zabytków to dodatkowe obowiązki, ale także szansa na pozyskiwanie środków na remont. Większość spośród 44 mieszkań w 12-piętrowym trzonolinowcu należy do prywatnych osób. Gmina Wrocław jest właścicielem 11 lokali.
- Przygotowywana jest alternatywna ekspertyza o stanie technicznym, natomiast na wszelkie prace trzeba będzie uzyskać pozwolenie konserwatorskie, prowadzić je z poszanowaniem oryginalnej substancji, ewentualnie powrócić do pewnych rozwiązań, które nie są historyczne - przyznał Daniel Gibski w rozmowie z PAP.
Polecany artykuł: