To nazwisko wymawiacie codziennie, nawet o tym nie wiedząc. Niesamowita historia medyka

i

Autor: Wikimedia Commons

To nazwisko wymawiacie codziennie, nawet o tym nie wiedząc. Niesamowita historia medyka

2023-02-23 14:01

W 1799 roku na terenie ówczesnego Dolnego Śląska urodził się Vincenz. Był najmłodszym z sześciorga rodzeństwa, a w szkole nie nauczył się nawet czytać i pisać. Już w wieku 20 lat leczył lokalnych mieszkańców za pomocą innowacyjnych zabiegów wodoleczniczych. Nazwisko Vincenza Priessnitza codziennie wymawiają miliony Polaków, nawet o tym nie wiedząc.

Vincenz Priessnitz urodził się w 1799 roku w Jesioniku. Miasto to znajdowało się wówczas na terenach Dolnego Śląska, a odwiedzić je możemy do dziś u naszych południowych sąsiadów - Czechów. Priessnitz miał sześcioro rodzeństwa, jednak jego życie nie było usłane różami. Gdy Vincenz miał 12 lat, zmarł jego starszy brat, a jego ojciec stracił wzrok. Przyszły medyk postanowił wówczas, że skoncentruje się na pracy w gospodarstwie.

Vincenz Priessnitz był medykiem-analfabetą

W związku z problemami w rodzinie, Vincenz zmuszony był do przerwania edukacji. Nie zdążył nauczyć się nawet pisać i czytać, a jego życie polegało na codziennych obowiązkach w gospodarstwie. Wszystko zmieniło się, gdy w wieku 16 lub 17 lat Priessnitz spadł z konia. Połamał sobie wówczas dwa żebra. Jego rodziny nie było stać na lekarza, więc młody Vincenz musiał radzić sobie samemu.

Złe dobrego początki

Jak się później okazało, był to przełom w życiu Priessnitza. Vincenz do swojej rany przyłożył nasączony zimną wodą opatrunek, bandażując ją ciasno wieloma warstwami chust. Jego żebra zrosły się w ekspresowym tempie, przynosząc mu nie tylko to, co oczywiste - zdrowie. Priessnitz otrzymał wówczas przydomek "wodnego lekarza", a z jego usług zaczęli korzystać lokalni mieszkańcy. 

Biznes nie tylko lokalny

W 1826 roku po raz pierwszy do zakładu Priessnitza przybyli goście spoza najbliższej okolicy. Rozgłos przyniósł mu jednak nie tylko klientów, ale także wrogów. W 1829 roku Vincenz oskarżony został o znachorstwo. Zarzuty zostały jednak oddalone, a rok później władze austriackie wręczyły mu oficjalne zezwolenie na otworzenie i prowadzenie zakładu kuracyjnego opierającego się na metodach wodoleczniczych.

Zakład Priessnitza? Nie, to był wielki kurort!

Metody Priessnitza stawały się coraz bardziej popularne, więc postanowił on wybudować uzdrowisko. Jednocześnie mogło przebywać tam ok. 100 pacjentów, a do śmierci medyka leczyło się tam ponad 36 000 osób, a obiekt ten funkcjonuje do dziś. W 1846, w imieniu cesarza Austrii, za swoją działalność leczniczą został odznaczony złotym medalem zasługi. Zmarł 5 lat później, pozostawiając po sobie siódemkę dzieci i 10-milionowy majątek.

Vincenza Priessnitza pamiętamy do dziś

Dziedzictwo medyka jest żywe aż do dziś - w Wiedniu i Jesioniku możemy ujrzeć jego pomnik, a na pomniku greckiej bogini zdrowia Hygiei w Poznaniu, znajdziemy inskrypcję poświęconą Priessnitzowi. W związku z tym, że Vincenz znany był ze swoich metod leczniczych opierających się w znacznej mierze na wodzie, w Polsce przyjęło się słowo... prysznic. W naszym języku zakorzeniło się już tak głęboko, że nikt nie zastanawia się, skąd to słowo się wzięło. Prysznic bierzemy przecież codziennie (przynajmniej taką mam nadzieję), prysznic znajdziemy też w niemal każdym budynku mieszkalnym. A wszystko dzięki pewnemu analfabecie...