Polscy pszczelarze załamani. „Niektórzy są na granicy bankructwa”
O tragicznej sytuacji polskich pszczelarzy informuje m.in. Kurpiowskie Bractwo Bartne, które apeluje do Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi o pilne działania w sprawie sprowadzania taniego miodu z Ukrainy. Jak podkreśla Janusz Marzewski z bractwa, pszczelarze z Polski zaczynają likwidować pasieki.
- Polscy pszczelarze produkują dobrej jakości miód za 60 zł od litra, a tymczasem miód z Ukrainy za tą samą objętość sprzedawany jest za 15 złotych. To jest skandal – mówi Janusz Marzewski. - To wykańczanie drobnych gospodarstw, które prowadzą polscy pszczelarze. Niektórzy są na granicy bankructwa. Mamy obecnie przepełniony rynek miodu w Polsce. Miód sprowadzany z Ukrainy jest sprzedawany jako miód polski, potem jednak możemy doczytać, że to mieszanka spoza Unii. Sytuacja pszczelarzy w Polsce jest dramatyczna, bo w gospodarstwach zostały nadwyżki z poprzedniego sezonu – dodaje, a obecną sytuacje określa jako dumping, bo produkty są sprzedawane poniżej kosztów ich wytworzenia.
- Właścicielami ziemi na Ukrainie są międzynarodowe firmy rolne. Do nich należy kilka milionów hektarów najżyźniejszej ziemi w Europie. Gdzie nie ma zakazu używania GMO i zakazanych przez UE pestycydów . Wielkotowarowe przemysłowe pasieki należące do międzynarodowych koncernów produkują tani miód na tysiącach hektarów rzepaku i słonecznika. Z tej działalności nie płacą podatków na Ukrainie ponieważ są zarejestrowane np. na Cyprze - tłumaczy sytuację Kurpiowskie Bractwo Bartne
Podobnie o sytuacji pszczelarzy wypowiada się również Marcin Kruszewski, prezes Stowarzyszenie Pszczelarzy Polskich „Polanka”, który przypomina, że w sprawie problemów ze sprzedażą miodu alarmowano już w zeszłym roku. Obecnie z tym problem boryka się kilka tysięcy polskich pszczelarzy.
- W zeszłym roku informowałem, że pszczelarze mają problem ze sprzedażą własnego miodu. Jest bardzo dużo zafałszowań syropem ryżowym miodu z Ukrainy, w dodatku niewiele laboratoriów jest w stanie to wykryć. Część miodu sprowadzanego ze wschodu jest fatalnej jakości. Ceny oferowane w skupach są poniżej kosztów produkcji, a przecież każdy pszczelarz chciałby na tym zarobić – mówi nam prezes „Polanki”.
Pszczelarze zapowiadają protest. 21 lutego strajk przed urzędem wojewódzkim w Ostrołęce
Jak zapowiada przedstawiciel Kurpiowskiego Bractwa Bartnego, w najbliższą środę, 21 lutego w godz. od 10:00 do 14:00 przed delegaturą Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego w Ostrołęce odbędzie się protest pszczelarzy z regionu mazowieckiego.
Protestujący mają kilka postulatów, a wśród nich apel o dokładne przebadanie miodu sprowadzanego z Ukrainy. Walczą też o to, żeby doszło do porozumienia o nowym sposobie etykietowania produktów pszczelich, żeby był zawarty procentowy zapis pochodzenia miodu. Sprzeciwiają się też stosowaniu praktyk dumpingowych.
- Chcemy aby sprawdzono, kto wprowadza na rynek miód z tak niską ceną. Apelujemy, żeby na proteście środowym chociaż wojewoda nas wysłuchał – dodaje Janusz Marzewski. Organizacje zrzeszające pszczelarzy apelują również o wprowadzenie cła na miód, czy przynajmniej ograniczenie do ilości miodu sprowadzanego sprzed wojny.
O tym, że sytuacja pszczelarzy jest tragiczna potwierdza nam też prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej. - Miód dalej jest ściągany z Ukrainy. Konkretnych zmian ze strony rządowej dalej nie ma, sytuacja naszych pszczelarzy także jest tragiczna – mówi Ryszard Borys, prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej.