Anonimowe karteczki za szybą w samochodzie, czy złośliwe komentarze w sklepie - medycy doświadczają hejtu z powodu kontaktu z chorymi na koronawirusa.
- Niedawno media obiegła historia pielęgniarki, której dziecka nie przyjęto do przedszkola tylko dlatego, że jego mama pracuje w szpitalu - mówi Nikola Jennek z Polskiego Towarzystwa Onkologicznego.
Poniżej inny przykład polskiej pielęgniarki, która dostała liścik o treści: "Droga sąsiadko. Wszyscy boimy się o swoje zdrowie i nie wychodzimy z domu. Wiemy, że pracujesz w szpitalu. Pomyślałaś o tym, że wracając tutaj ryzykujesz naszym zdrowiem? Pomyśl o przysiędze Hipokratesa. Powinnaś zostawać w mieście X".
Dzisiaj ci, którzy widzą zagrożenie w lekarzach, niedługo mogą sami potrzebować ich pomocy. Stygmatyzacja lekarzy może przyczynić się do tego, że nie będą przychodzić do pracy, a tym samym chorych nie będzie miał kto leczyć. Słowa hejtu mogą też przestraszyć pacjentów przed zgłoszeniem się do szpitala z innymi chorobami niż koronawirus.
- Pacjent może ukrywać objawy nowotworowe, tym samym pacjent za późno zgłosi się do leczenia onkologicznego - mówi Adam Maciejczyk prezes PTO.
Pamiętajmy, że strach przed koronawirusem nie zwalnia nas od bycia człowiekiem. W czasie kwarantanny narodowej walczymy ze śmiercionośnym wirusem, ale nigdy nie przeciw człowiekowi
- apeluje NFZ i rozpoczyna kampanię przeciwko wykluczaniu osób chorych na koronawirusa i mających kontakt z chorymi.
Polskie Towarzystwo Onkologiczne apeluje o szacunek dla personelu medycznego, który codziennie dzielnie walczy z koronawirusem na pierwszej linii frontu.