Wszystko zaczęło się od plakatu wyborczego Rafała Trzaskowskiego, który zawisł na płocie państwa Krystyny i Bogusława w miejscowości Lutynia na Dolnym Śląsku. Jak relacjonowała Onetowi pani Krystyna, podczas uroczystości w kościele jedna z pań z kółka różańcowego podeszła do jej męża.
- Powiedziała, żeby zdjął plakat Trzaskowskiego z ogrodzenia, bo "nam, chrześcijanom, nie przystoi wieszać jego banerów"
– mówiła w rozmowie z portalem.
"Chrześcijańskie upomnienie" za plakat Trzaskowskiego
Małżeństwo z Lutyni zignorowało prośbę i nie zdjęło plakatu. W ich skrzynce pocztowej pojawiło się "chrześcijańskie upomnienie" od kółka różańcowego. Autor listu zarzucał Trzaskowskiemu m.in. deprawację. W liście czytamy: "Promujecie człowieka nie zasługującego nasze wsparcie. Deprawujecie tym innych. Jest nim Pan Rafał Trzaskowski – kazał zdejmować krzyże, jest za seksualizacją młodzieży LGBT (jawna deprawacja)".
Sytuacja zaniepokoiła małżeństwo na tyle, że udali się do proboszcza w Lutyni z prośbą o interwencję. Duchowny miał jednak odmówić zaangażowania się w spór.
– Proboszcz zachował się jak Piłat
– skomentowała pani Krystyna.
Dewastacja plakatu i zniszczony grób
Konflikt wokół plakatu jednak eskalował. Nieznani sprawcy zdewastowali ogrodzenie małżeństwa i zniszczyli plakat kandydata. O sprawie została poinformowana policja.
To jednak nie koniec aktów wandalizmu. Zniszczono również rabatę na grobie rodziców pani Krystyny oraz grób rodziców jej sąsiadki, która również wywiesiła plakat Rafała Trzaskowskiego.
O dewastacji cmentarza poinformował na Facebooku Robert Suligowski, radny Koalicji Obywatelskiej z Wrocławia.
- Po pierwsze to oczywiście przestępstwo z art. 262 § 1 kk (Kto znieważa zwłoki, prochy ludzkie lub miejsce spoczynku zmarłego, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.). Ale nader wszystko to jeden z najbardziej agresywnych i odrażających ataków na dobra osobiste zmarłej osoby i jej rodziny.Spór polityczny jest naturalną częścią demokratycznego społeczeństwa. Jednak jak każdy spór, ten powinien mieć swoje granice. Taką nieprzekraczalną granicą są dobra osobiste i nietykalność cielesna drugiej osoby
– napisał w mediach społecznościowych samorządowiec.
Wyraził nadzieję na pozytywne rozwiązanie konfliktu i wsparcie dla poszkodowanych.
- Społeczność Lutyni zarówno wspólnota parafialna, jak i społeczność samej wsi ma dziś do przepracowania bardzo złożony temat. Liczę na to, że z tego aktu wandalizmu wyrośnie na koniec coś dobrego. Empatia i zrozumienie. Mam nadzieję, że osoby poszkodowane otrzymają pomoc i wsparcie Sąsiadów, a policja i służby prokuratorskie ustalą sprawców i wyciągną konsekwencje
– dodał.
Na post radnego na Facebooku odpowiedział ksiądz z Lutyni, twierdząc, że nikt nie zgłaszał pretensji o baner.
- Nie wiem o docinkach sąsiadów, ale do parafii nikt nie zgłaszał pretensji o baner. Nie bardzo rozumiem, dlaczego usilnie ktoś stara się łączyć parafię z tym problemem. Nie ma żadnych dowodów na to, że to zrobił ktoś z naszej parafii choć oczywiście nie można tego wykluczyć
– napisał duchowny.
Pani Krystyna zaprzeczyła tym słowom, podkreślając, że osobiście interweniowała u proboszcza. Ksiądz z Lutyni tłumaczy, że przed tym zdarzenia apelował do wierzących o zachowanie kultury i akceptację dla wyników wyborów, niezależnie kto je wygra.
- Prosiłem o godne traktowanie tych, z którymi nie zgadzamy się w sprawach politycznych. Jest na profilu parafii. Bezpośrednio po tym zdarzeniu wyraziłem swój sprzeciw zarówno na fb jak i w ogłoszeniach duszpasterskich, mówiąc że uderza ten czyn w miłość rodziny do zmarłych i pamięć o nich. Jest też zbezczeszczeniem symboli chrześcijańskich widniejących na nagrobkach jak i samego cmentarza, który jest miejscem poświęconym
- tłumaczył dalej ksiądz. Na koniec dodał: "Proszę jednak nie formułować pochopnych wniosków co do tego, kto to zrobił. Bo może okazać się, że pomawiamy. Kim wtedy będziemy?"