Informacja o bombie podłożonej pod budynkiem mieszkalnym w Lubinie trafiła do policji w miniony poniedziałek, przed godz. 21. Na numer alarmowy zadzwonił 50-letni mężczyzna. Na miejsce wysłano służby, w tym patrole policji, straż pożarną i załogę karetki pogotowia.
Ewakuacja mieszkańców i akcja grupy minersko-pirotechnicznej
Sytuacja była bardzo poważna, bo z informacji przedstawianych przez mężczyznę wynikało, że niebawem może dojść do eksplozji. Do działania wkroczyli funkcjonariusze z grupy rozpoznania minersko-pirotechnicznego, którzy sprawdzili budynek oraz przyległy teren. Nie znaleźli jednak żadnych materiałów wybuchowych. W tym czasie ewakuowano wszystkich mieszkańców bloku.
Po dokładnym sprawdzeniu terenu okazało się, że alarm był fałszywy. Policjanci namierzyli mężczyznę, który zawiadomił służby, był nim 50-letni mieszkaniec Lubina.
- Został zatrzymany i trafił do policyjnej celi. W trakcie przeszukania mieszkania podejrzanego policjanci zabezpieczyli jego telefon komórkowy, który mógł zostać wykorzystany do popełnienia tego przestępstwa. Mężczyzna był nietrzeźwy. Badanie alkomatem wykazało w jego organizmie 2 promile alkoholu – informuje podkom. Przemysław Ratajczyk z policji w Lubinie.
Kuriozalne tłumaczenia 50-latka. „Bo nie miał ciepłej wody”
Mieszkaniec Lubina usłyszał zarzut wywołania fałszywego alarmu. Jego tłumaczenie dlaczego zgłosił fałszywy alarm, było co najmniej dziwne, wręcz kuriozalne. W bloku doszło do awarii gazu, w wyniku tego nie miał ciepłej wody w mieszkaniu. Sądził, że jak zadzwoni na numer alarmowy, to przyspieszy naprawę instalacji gazowej.
Za swój bezmyślny czyn odpowie przed sądem. Grozi mu do 8 lat więzienia.
Polecany artykuł: