Pies drapał się do krwi, a właściciel nie reagował. Interweniowała Ekostraż z Wrocławia
Niedzielny poranek 3 marca nie należał do spokojnych dla wolontariuszy wrocławskiej Ekostraży. Interweniowali w sprawie zaniedbanego psiaka we wsi Chróścina Nyska, o którym dowiedzieli się od grupy młodych ludzi z tamtej okolicy.
Jak opisują całe zdarzenie na Facebooku organizacji, w sobotę w mediach społecznościowych pojawił się wpis dotyczący schorowanego psiaka, który późnym wieczorem wisi na płocie, nie może wydostać się z krzaków, a większość jego skóry jest zapalnie zmieniona.
"[...] potwornie się drapie. Jakby chciał rozdrapać się tak, żeby nic z niego nie zostało, w tym z jego bólu, cierpienia, beznadziejności" - czytamy na Facebooku Ekostraży.
Na początku grupa młodych ludzi próbowała ratować cierpiącego psiaka przez właścicielem, jednak była wówczas noc, a pupil uciekał. Wtedy to młodzi zdecydowali się poprosić Ekostraż o pomoc. Nie pozostawili jednak tej sprawy.
W momencie, kiedy wolontariusze fundacji zjawili się na miejscu, aby uratować schorowanego czworonoga, grupa młodych ludzi przyszła na miejsce interwencji, aby wykrzyczeć, że takie traktowanie zwierząt oraz doprowadzenie ich do krytycznego stanu jest niegodziwe, niepoważne i nieludzkie.
"To daje nadzieję, że nie ma akceptacji dla sadyzmu wobec zwierząt. Najbardziej szczerzy są młodzi ludzie" - komentują działacze Ekostraży na Facebooku.
Podczas interwencji działacze Ekostraży zastali osłabionego, chudego oraz przywiązanego do niewypełnionej niczym budy psiaka. Dodatkowo, czworonóg miał potworne zmiany na skórze, które go tak mocno swędziały, że rozdrapywał je do krwi, a cieknąca ciecz spływała po zapalnie zmienionej skórze. Jak informują wolontariusze fundacji na Facebooku, zwierzak miał bowiem świerzbowiec. Jest to niewyobrażalne cierpienie dla psa, a drapanie wyniszcza organizm zwierzęcia oraz doprowadza do poważnych wtórnych infekcji skóry.
W czasie trwania interwencji nie zabrakło też przerzucania winy między opiekunką, właścicielem oraz lekarzem weterynarii, u którego psiak był ostatni raz trzy miesiące temu mimo braku poprawy. Nie był to jednak jedyny czworonóg, jakiego zabrano temu właścicielowi. Na terenie posesji był też starszy pies, który miał problemy ze wzrokiem. Był na krótkim, ciężkim łańcuchu przy niewypełnionej niczym budzie. Co więcej, nie była ona nawet równo ustawiona i przechylała się w bok.
"Odebrany pies to obraz nędzy i rozpaczy. Pokazuje nasz stosunek do zwierząt, gdzie sadyzm styka się z ignorancją Także tych, którzy widzieli, a nie reagowali. Obojętność to zawsze współwina, na którą żądną odpowiedzią jest 'ja tam nie zaglądałam', 'co mnie to obchodzi, nie mój pies' [...] Ratujemy oba psy, zwłaszcza tego z nieleczoną chorobą skóry. Ze względu na stan psa i skrajne zaawansowanie choroby, będzie to trwało długo i będzie kosztowne" - czytamy w podsumowaniu we wpisie na Facebooku Ekostraży.