Kocich maniaków na całym świecie znajdziemy miliony, z całą pewnością zalicza się też do nich prezydent Wrocławia, Jacek Sutryk. Jego kot, Wrocek, doskonale znany jest wrocławskiej społeczności, która ma możliwość odwiedzenia go we wrocławskim ratuszu. Wedle ostatnich doniesień, przyszłość sympatycznego czworonoga stanęła jednak pod znakiem zapytania. Na horyzoncie pojawiło się bowiem wielkie zagrożenie - sanepid.
Kot Wrocek poważnie oskarżony
To był piękny, słoneczny dzień. Wrocek, jak każdego innego poranka, obudził się i zaspanym krokiem ruszył do miski z karmą. Nie wiedział jednak, że w tym samym czasie na biurku jednego z pracowników sanepidu znalazła się skarga, która mogła sprawić, że byłby to jego ostatni posiłek w urzędowych salach. W dokumencie znaleźć można było wiele zasadnych pytań: Czy urzędnik może wprowadzić do ratusza także aligatora? Czy to, że kot chodzi po biurkach urzędników, jest higieniczne? Czy kot jest w ogóle zdrowy?
Prawo po stronie kota Wrocka
W takich sytuacjach polskie prawo jest jasne i klarowne - zwierzęta mogą poruszać się po placówkach publicznych. Sama skarga była jednak zasadna. Kot w urzędzie może przeszkadzać ludziom z alergią, czy też zwyczajnie nielubiącym zwierząt. Sanepid postanowił zająć się więc sprawą i skierował do prezydenta Sutryka pismo przypominające o jego obowiązkach wobec kota. W odpowiedzi prezydent zapewnił, że kot żyje w dobrych warunkach i ma aktualne szczepienia, a w razie potrzeby do dyspozycji mieszkańców są pokoje, do których Wrocek nie ma dostępu. Na szczęście Wrocek może spać spokojnie.