We Wrocławiu grasuje "opluwacz"
Od jakiegoś czasu na lokalnych grupach na Facebooku związanych z Wrocławiem możemy zauważyć wpisy kobiet, w których ostrzegają przed tzw. opluwaczem. W wielu przypadkach schemat działania mężczyzny jest bardzo podobny. Podjeżdża on rowerem do przypadkowej kobiety, pluje jej w twarz, a następnie ucieka.
"[...] Wracałam z pracy obładowana siatami o godzinie 16, pewien nieznany mi mężczyzna na rowerze w czarnej kurtce z zielonym niewielkim, oldschoolowym napisem na plecach odwrócił się i napluł mi wielką ilością żółtej, cuchnącej flegmy prosto w twarz. Zdarzenie miało miejsce na Św. Mikołaja[...]. Nikt z przechodniów oczywiście nie zareagował. Ja najpierw się popłakałam, później zwymiotowałam, a następnie pobiegłam się do domu umyć i wyprać ubrania [...]"
napisała jedna z poszkodowanych kobiet.
Wrocławianki stworzyły nawet grupę, na której wymieniają się swoimi przykrymi doświadczeniami ze wspomnianym mężczyzną. Udostępniają również apele, aby osoby, które padły ofiarą "opluwacza" lub go widziały, skontaktowały się z nimi i pomogły w jego odnalezieniu.
"Hejcio sąsiady! Szukam osób pokrzywdzonych przez tzw. opluwacza. Może już słyszeliście o temacie - młody chłopak jeździ na rowerze i opluwa kobiety, zazwyczaj celuje w twarz. Jako, że wciąż pozostaje anonimowy, a oplucie nie jest ścigane z urzędu, to policja przy pojedynczych zgłoszeniach załamuje ręce. Szukam, więc każdej kobiety, która została pokrzywdzona i chciałaby domagać się sprawiedliwości. Mamy grupę na messengerze, mamy prawnika, który zajmuje się tym za darmo, potrzebujemy tylko świadków"
opisała jedna z kobiet na Facebooku.
Kilka pokrzywdzonych zgłosiło już problem policji. Jak powiedziała Aleksandra Freus z Komendy Miejskiej we Wrocławiu, w rozmowie z RMF FM, ofiar jest dużo więcej, jednak większość z nich nie szuka pomocy u funkcjonariuszy.
- Facebook nie ma mocy sprawczej i tego pana nie zatrzyma, więc niezbędna jest wizyta w najbliższym komisariacie policji. To pomoże nam ustalić więcej szczegółów i zatrzymać sprawcę
tłumaczy Aleksandra Freus, w rozmowie z RMF FM.
Wiele kobiet podkreśla, że tego typu ataki to nie tylko obrzydliwy akt agresji, ale również zagrożenie życia. W ślinie mogą bowiem przenosić się różne groźne choroby.
To jednak nie pierwsza taka sytuacja. Kilka lat temu we Wrocławiu grasował "bekacz". Mężczyzna podchodził do kobiet w tramwajach, wyzywał, groził i bekał prosto w twarz. W 2020 roku usłyszał wyrok prac społecznych.
"Opluwacz" nadal pozostaje nieuchwytny. 14 maja 2025 roku jedna z użytkowniczek udostępniła na Facebooku informację, że tego dnia znajdował się na skrzyżowaniu ul. Popowickiej i Mostu Milenijnego.
