Prywatyzacji Śląska Wrocław ciąg dalszy. Miasto przedstawia swój plan
Prywatyzacja Śląska Wrocław to temat rzeka. Kibice WKS-u na opuszczenie miejskiego garnuszka i nadejście prywatnego właściciela czekają od lat, jednak za każdym razem, gdy wydaje się, że potencjalny inwestor pojawił się na horyzoncie, temat milknie w dziwnych okolicznościach. Raz okazuje się, że chętny nabywca nie spełnia odpowiednich wymagań, lub jest po prostu podejrzany, a innym razem okazuje się, że w ciągu rocznych negocjacji miasto potrafi podwyższyć cenę klubu o 500%.
Gdzie szukać winnych takiego stanu rzeczy? Wydaje się, że po obu stronach - w przeszłości rzeczywiście bywały sytuacje, kiedy potencjalny nabywca okazywał się niezbyt transparentny i można było mieć podejrzenia, że próbuje oszukać miasto. Z drugiej strony, trudno oprzeć się wrażeniu, że władze klubu sprzedać po prostu nie chcą, a przynajmniej tak wyglądają niektóre ruchy ze strony miasta.
Jak informuje jednak Urząd Miejski Wrocławia, "miasto (...) nadal dąży do prywatyzacji WKS-u Śląsk, a tym samym do redukcji kwot przekazywanych klubowi przez miasto. Już na najbliższej sesji radni miejscy będą głosować nad uchwałą dotyczącą sposobu prywatyzacji".
Jak tłumaczą przedstawiciele UM Wrocławia, projekt uchwały zakłada zaangażowanie prywatnego inwestora na dwa sposoby:
- poprzez nabycie emisji nowych akcji - podwyższenie kapitału zakładowego spółki
- wykup akcji już istniejących i należących do miasta
"Przyjęcie takiego rozwiązania umożliwiłoby szybkie wsparcie finansowe klubu, co z kolei pozytywnie wpłynęłoby na sytuację ekonomiczną Śląska" - mówi o pierwszym wariancie Jakub Mazur, wiceprezydent Wrocławia. Wartość nominalna pojedynczej akcji, zgodnie ze statutem spółki, wynosi 1000 zł. Gdyby inwestor chciał nabyć około 10%, musiałby wydać ok. 15 mln.
Jeśli chodzi z kolei o drugi wariant, to zgodnie z wyceną Śląska, przygotowaną przez niezależny podmiot, minimalna cena za pojedynczą akcję wynosi 372,91 zł. W tej opcji inwestor chcący nabyć 10% akcji musiałby wyłożyć około 5,4 mln zł. Skorzystanie z pierwszego rozwiązania jest więc droższe, jednak gwarantuje ono, że pieniądze przeznaczone na akcje będą służyły rozwojowi drużyny i klubu. W przypadku drugiego wariantu pieniądze z zakupionych akcji trafią do gminy Wrocław, a radni będą decydować o przeznaczeniu środków.
"Niech potencjalny inwestor sam dokona oceny, który wariant jest korzystniejszy i dla niego, i dla Śląska" - dodaje Jakub Mazur.
Co ważne, zaproponowana uchwała dopuszcza uzyskanie przez nowego akcjonariusza pakietu akcji stanowiącego nie mniej niż 5% akcji spółki i nie więcej niż 90% akcji. W praktyce oznacza to, że w przypadku sprzedaży miastu będą przysługiwać uprawnienia takie jak prawo odkupienia akcji czy prawo do powoływania jednego członka rady nadzorczej. Wydaje się to z jednej strony zdrowe zabezpieczenie, a z drugiej kolejna ucieczka od faktycznej prywatyzacji.
"Dajemy teraz możliwość kupna akcji również tym, którzy są zainteresowani mniejszym niż większościowy pakiet” – mówił Mazur.
Rozwiązanie to nie spodobało się kibicom, którzy dosyć jasno przedstawiają swój sprzeciw.
"Znów przyjdzie kilku lokalnych biznesmenów kupią mniejszościowy pakiet, naobiecują ligi mistrzów po wrocławsku, a potem się okaże, że nie mają kasy. Miasto i tak będzie samodzielnie utrzymywać klub, a następnie odkupi akcje od mniejszościowego akcjonariusza. Na koniec wyjdzie Pan Prezydent Jacek Sutryk i będzie nam mówił, że on przecież próbował ale inwestor nieodpowiedzialny. Znamy to już Szanowni Kibice, prawda?" - pisze na portalu X Piotr Potępa.
"Szczerze mówiąc, mam już dość tego tematu. Wychodzi na to, że klub musi popaść w ruinę, aby cokolwiek się zmieniło" - pisze Wojciech, kibic Śląska.
Próby prywatyzacji WKS-u trwają od lat, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że są to próby podejmowane jedynie na pokaz, bez rzeczywistej chęci sprzedaży klubu.