Niebezpieczna sytuacja miała miejsce w sobotni wieczór, 25 listopada na skrzyżowaniu ulic Strzegomskiej i Estońskiej we Wrocławiu.
Jak relacjonuje "Gazeta Wrocławska", na skrzyżowaniu ulic doszło do bójki, która wymknęła się spod kontroli. Na jednym z uczestników zdarzenia rozbita została szklana butelka, użyto również gazu. W pewnym momencie obywatel Ukrainy wyjął przedmiot przypominający broń. W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie z tego zdarzenia, na którym widać mężczyznę z bronią - jak się później okazało był to pistolet na kulki.
Bijatyka we Wrocławiu. Mężczyzna z bronią i przerażeni świadkowie
W sieci nagranie z zajścia przy ul. Strzegomskiej jest obszernie komentowane. Nie widać jednak całej sytuacji od początku. Nie wiemy od czego tak naprawdę się zaczęła. Na filmie faktycznie widzimy mężczyznę z przedmiotem przypominającym broń, w pewnej chwili celuje nią w kogoś, słychać też przerażonych przechodniów.
O kulisy zdarzenia zapytaliśmy rzecznik wrocławskiej policji, która potwierdza, że bójka miała miejsce w sobotę wieczorem okolicy sklepu Żabka przy ul. Strzegomskiej.
- Obywatele Ukrainy, w tym pracownik i właściciel sklepu, zwrócili uwagę grupie Polaków spożywającej alkohol niedaleko ich sklepu. Ci mieli zachowywać się głośno. To zwrócenie uwagi wywołało agresywną reakcję wobec tych Ukraińców. Właściciel sklepu miał zostać uderzony cegłówką, użyto też gazu pieprzowego – przekazuje nam st. asp. Aleksandra Freus, rzecznik prasowa Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Właściciel sklepu zgłosił się na policję. „Chciał przestraszyć atakujących go mężczyzn”
W niedzielę do komisariatu policji zgłosili się zarówno pracownik, jak i właściciel sklepu. Złożyli zawiadomienie, które wstępnie zostało zakwalifikowane jako naruszenie nietykalności cielesnej oraz kierowanie gróźb karalnych. Jak tłumaczy policjantka, nie zgłosiły się jednak osoby z grupy Polaków biorących udział w zdarzeniu.
- Pracownik sklepu sięgnął po przedmiot przypominający broń. Dziś już wiemy, że jest to pistolet na kulki, wczoraj został zabezpieczony przez policjantów. Mężczyzna tłumaczy, że chciał w ten sposób przestraszyć grupę atakujących go mężczyzn. To okazało się skuteczne, ale tak oczywiście działać nie wolno. Całą sytuację będzie oceniał prokurator. Dowiemy się, czy zostały przekroczone granice obrony koniecznej – opisuje rzecznik policji i jednocześnie apeluje do świadków tej sytuacji - Aby nagrania i zdjęcia trafiały do policji. Zamieszczanie w sieci nie jest najlepszym pomysłem, ponieważ opinia publiczna komentuje i dopowiada sobie całość historii nie mają faktycznego opisu zdarzenia.