Historia

Śmiercionośna lawina w Białym Jarze. Mija 56 lat od największej tragedii w polskich górach

2024-03-20 15:24

Był 20 marca 1968 roku. W Białym Jarze w pobliżu Śnieżki zeszła potężna lawina, która zabiła 19 osób. Mimo wielkiej akcji ratowniczej nie udało się uratować żadnej z przysypanych osób. To była największa tragedia w polskich górach.

56. rocznica największej tragedii w polskich górach. W Białym Jarze zginęło 19 osób

O wielkiej tragedii, jaka spotkała turystów w polskich górach przypomina Karkonoski Park Narodowy. 20 marca 1968 roku w Karkonoszach panowała piękna i słoneczna pogoda, nic nie zapowiadało, że za chwilę dojdzie do katastrofy. Część turystów zignorowała ostrzeżenia dotyczące zagrożenia lawinowego. Około godz. 11:00 w Białym Jarze niedaleko Śnieżki zeszła potężna lawina o długości ponad 700 metrów i szerokości 80 metrów. Pod zwałami śniegu zginęło 19 osób, w tym 13 obywateli dawnego ZSRR, 4 obywateli Niemieckiej Republiki Demokratycznej oraz dwoje Polaków.

5 turystów zdołało się uratować, a w akcji ratunkowej brało udział ponad 1000 osób. Działania ratownicze były bardzo trudne, bo na powierzchni lawiniska zalegało ponad 50 tysięcy ton zlodowaciałego śniegu, który służby musiały przeszukać, by znaleźć wszystkie ciała. Ostatnie ofiary wydobyto dopiero 1 i 5 kwietnia.

Zlekceważyli ostrzeżenia i wybrali się na niebezpieczny szlak

Z relacji ratowników wiadomo, że druga połowa marca 1968 roku w Karkonoszach zaczęła się od obfitych opadów śniegu, który padał w dodatku przy silnym wietrze. Szybko utworzyły się zaspy i niebezpieczne nawisy śnieżne.

Goprowcy ostrzegali przed zagrożeniem lawinowym, ale część turystów idących w góry 20 marca zlekceważyła te sygnały. Wśród nich była grupa, która w połowie marca 1968 roku przyjechała do Juwenturu - to w większości studenci Instytutu Górniczego z Kujbyszewa.

„Dziewczyny poszły w szpilkach, a mężczyźni w półbutach”-  relacjonował potem ratownik GOPR Andrzej Brzeziński. Około godz. 11:00 turyści doszło do punktu, w którym droga skręca w lewo i wychodzi na zbocze Kopy w kierunku do górnej stacji wyciągu. Wszyscy znaleźli się na trasie zejścia potężnej lawiny i nie mieli szans na przeżycie.

Akcja ratownicza trwała przez wiele dni

W „Zeszytach Historycznych – Lawina 1968” pod redakcją Krzysztofa Tęczy znajdziemy m.in. wstrząsające zapiski osób, które brały udział w akcji wydobywania ciał spod zwałów śniegu.

„Zwłoki leżały przeważnie głęboko pod śniegiem, na dnie lawiniska, wplątane w konary wyrwanych z korzeniami drzew. Po wysondowaniu miejsca położenia zwłok, trzeba było się do nich dostać, kopiąc wąskie a głębokie na dwa do trzech metrów jamy. Bywało tak, że aby wydobyć ciało, trzeba było najpierw odciąć piłką gałęzie, w które było wplątane. Miejsca było mało, pracowało się więc samym brzeszczotem. W marcu drzewa, nawet w górach, puszczają już soki, a zapach jaki wydzielają odcinane gałęzie jarząbu sudeckiego jest bardzo charakterystyczny. Trudno powiedzieć czy nieprzyjemny. Ale jeżeli wącha się ten zapach przez kilka godzin siedząc w ciasnej śnieżnej dziurze, jeżeli poprzez gałęzie widać twarz dziewczyny z otwartymi ustami i nieruchomymi, jak ze szkła oczami - to zapach ten może prześladować do końca życia””

Po wielu latach od tragedii przeprowadzono badania, w których starano się odpowiedzieć na pytanie: Czy Biały Jar jest najbardziej niebezpiecznym miejscem w polskich Karkonoszach? Okazuje się, że na górnej krawędzi Białego Jaru często tworzą się nawisy śnieżne. To miejsce szczególnie zagrożone lawinami. Autorzy badań wskazali także inne bardzo niebezpieczne miejsca poza Białym Jarem, to rejon Kocioł Łomniczki-Śnieżka-Kopa, Kocioł Małego Stawu, Kocioł Szrenicki.

Śmiercionośna lawina w Białym Jarze. Mija 56 lat od największej tragedii w polskich górach