Czerwiec i lipiec pełen był niebezpiecznych zdarzeń związanych z utonięciami w regionie. Ratownicy dolnośląskiego WOPR od początku sezonu kąpielowego przeprowadzili już kilkadziesiąt akcji.
- Nasze działania prowadziliśmy m.in. w Kłodzku na Nysie Kłodzkiej. Dzień po dniu doszło tam do tragedii. Jednego dnia z kajaka wypadł 65-latek bez kamizelki ratunkowej, jego życia nie udało się uratować. Dzień później niemal w tym samym miejscu utonął 75-latek. Obie ofiary uczestniczyły w spływach kajakowych – mówi nam Krzysztof Skrzyniarz, prezes Dolnośląskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i dodaje, że 60-70 procent wszystkich utonięć w naszym regionie dotyczy osób powyżej 50 roku życia.
Topią się także młodzi ludzie
27 czerwca do dramatu doszło na Maślicach. 28-latek pływał w stawie, gdy nagle zniknął pod lustrem wody. Ratownicy WOPR po dotarciu na miejsce szybko odnaleźli mężczyznę. Niestety, nie udało się go uratować. Do kolejnego groźnego zdarzenia doszło 8 lipca w Smolcu pod Wrocławiem. Kobieta nie mogła dopłynąć do brzegu stawu, w którym pływała. Poszkodowana na szczęście została wyciągnięta ze zbiornika wodnego.
11 lipca ratownicy prowadzili akcję na kąpielisku Stara Kopalnia w Paniowicach w powiecie trzebnickim. Służby dostały informację, że 24-letni obywatel Azerbejdżanu przebywa pod wodą od 50 minut. Płetwonurek z Państwowej Straży Pożarnej wyciągnął go na brzeg. Niestety, także i tym razem nie udało się uratować mężczyzny. Kolejna akcja była 15 lipca, kiedy to z Mostu Młyńskiego do Odry i miał rzekomo płynąć w kierunku Wyspy Słodowej. Chwilę przed przybyciem ratowników na miejsce okazało się, że ktoś wyciągnął mężczyznę z wody za pomocą koła ratunkowego.
W lipcu nie obyło się też bez akcji, w której pijany 40-latek chodził po filarach Mostu Grunwaldzkiego. Na szczęście udało się go ściągnąć z konstrukcji. 16 lipca ratownicy dolnośląskiego WOPR interweniowali na Odrze po szlaku żeglugowym przy Kładce Zwierzynieckiej w rejonie Opatowic. Mężczyzna był tak pijany, że nie był w stanie sam wyjść na brzeg.
Ostatnia tragedia miała miejsce 2 sierpnia, kiedy to do kanału nieczynnej Śluzy Piaskowej w centrum miasta wpadł 33-letni mężczyzna. Jak się okazało był pod wpływem alkoholu. Po wyciągnięciu go na brzeg przeprowadzono godzinną resuscytację. Mężczyzny jednak nie udało się uratować.
- Do głównych przyczyn tragedii nad wodą zaliczamy niestety brak zachowania zdrowego rozsądku, spożywanie alkoholu i przecenianie swoich umiejętności – podkreśla prezes dolnośląskiego WOPR i dodaje, że wśród ofiar utonięć są osoby, które nie miały założonej kamizelki podczas spływu kajakowego. Stąd apel ratowników o bezwzględne zakładanie kamizelek, bo są one dla naszego bezpieczeństwa.
Obecnie w całym regionie dyżuruje na zmiany 40 ratowników dolnośląskiego WOPR. Są oni dostępni w dzień i w noc.
Polecany artykuł: