Festiwal Nowe Horyzonty 2023 we Wrocławiu. Te filmy musisz obejrzeć!
Zobacz najlepsze filmy festiwalu Nowe Horyzonty 2023!
Źródło opisów filmów: nowehoryzonty.pl
Infinity pool
Nigdy nie będzie takiego lata. A przynajmniej nie dla Jamesa Fostera, niespełnionego, ale bogato ożenionego pisarza, który w poszukiwaniu inspiracji przyjechał do egzotycznego kraju Li Tolqa. Zabiwszy przypadkiem tubylca, mężczyzna wikła się w intrygę jak z koszmaru. W Li Tolqa karze się według kodeksu Hammurabiego, lecz zamożny turysta może uniknąć odpowiedzialności, płacąc za to, by egzekucję wykonano na jego klonie. Przeżycie własnej śmierci jest doświadczeniem ekstremalnym i wyzwalającym – nagle wszystko zaczyna wydawać się dozwolone. Kafkowski thriller Brandona Cronenberga z czasem zamienia się w libertyńską rewię w duchu markiza de Sade’a. Pod tą fantasmagorią kryje się satyryczna opowieść o białym, uprzywilejowanym facecie, który na wakacjach desperacko próbuje odnaleźć swoje prawdziwe „ja”.
Omen
Koffi inaczej wyobrażał sobie powrót do domu. Pochodzi z Demokratycznej Republiki Konga, ale mieszka w Belgii. Ma bujne afro i braki w ojczystym suahili. Ożenił się z Alice, która jest w bliźniaczej ciąży. Podobno został nawiedzony przez demona i zawisła na nim tajemnicza klątwa Zabolo. Po kilkunastu latach nieobecności Koffi wraca w rodzinne strony, do Kinszasy, by przedstawić rodzinie wybrankę życia, a przy okazji rozliczyć się z afrykańskim dziedzictwem. Jednak zamiast serdecznego błogosławieństwa starszyzna szykuje dla niego egzorcyzmy. Jest w końcu potomkiem czarownicy i zdrajcą własnej wspólnoty. Do „naznaczonych” dołącza również jego próbująca wyleczyć nieznaną chorobę weneryczną siostra Tshala (znana z Ptaków śpiewających w Kigali Eliane Umuhire) czy Paco, lider ulicznego gangu różowych dresów.
Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela
Jeanne Dielman... zajęła pierwsze miejsce w najnowszym rankingu filmów wszech czasów w magazynie „Sight & Sound”. Arcydzieło światowego kina, najbardziej znany film Chantal Akerman: spełniony i dojrzały, choć w 1975 roku jego autorka miała zaledwie 25 lat. Tytułowa Jeanne Dielman to uwięziona w kieracie domowej rutyny samotna matka, okazyjnie dorabiająca pracą seksualną, chowająca zdobyte w ten sposób pieniądze w wazie na zupę. Przedmioty codziennego użytku, podobnie jak banalne czynności, odgrywają tu kluczową rolę: to właśnie w tym filmie pojawiają się legendarne długie sceny obierania ziemniaków czy robienia sznycla. Akerman w duchu feminizmu drugiej fali zwróciła uwagę na niewidzialne dla kina gesty i pracę kobiet. Mam reputację trudnej, a to dlatego, że interesuje mnie codzienność i chcę ją pokazywać. Tymczasem ludzie chodzą do kina głównie po to, by od codzienności uciec – mówiła w 1982 roku. Kładła tym nacisk na to, byśmy zamiast „spędzać” na filmach czas, intensywnie odczuwali jego upływ. I to czas jest kolejnym ważnym bohaterem tego filmu. Ale ten manifest awangardowego kina i sztandarowe dzieło feminizmu ma też swój ukryty temat: jest nim życie po traumie Holocaustu. Grana przez Delphine Seyrig postać wzorowana jest na jednej z ciotek Chantal Akerman.
Club Zero
Jeden z najbardziej dyskutowanych filmów ostatniego festiwalu w Cannes. Club Zero to mocne i wyraziste kino Jessiki Hausner – autorki Lourdes i Kwiatu szczęścia. Do prywatnej szkoły przybywa pani Novak (znakomita Mia Wasikowska) prowadząca zajęcia o świadomym odżywianiu. Bezgranicznie ufający jej uczniowie rozpoczynają kolejne odważne eksperymenty, które coraz bardziej się oddalają od bezpiecznych, zdrowych, proekologicznych praktyk w rodzaju „mindful eating”. Hausner rozciąga swój film między zabawną i ostrą jak brzytwa satyrę a wstrząsający thriller. Tworzy opowieść o zawodnym systemie edukacji, egoistycznych rodzicach, a także zblazowanych i odklejonych od świata wyższych sferach – ten wątek miejscami przypomina szalony spin-off W trójkącie. Club Zero mówi również o sztuce manipulacji i potrzebie bycia częścią społeczności – za wszelką cenę.
Opadające liście
Krótki film o miłości, słodko-gorzki jak uwielbiana przez Finów lukrecja. Dwoje samotnych ludzi spotyka się, gubi, walczy z nałogiem, stara się przetrwać. W tle słychać smutne piosenki i dramatyczne wiadomości z Ukrainy, a świat nie zwraca na bohaterów najmniejszej uwagi – może poza równie samotnym psem i kultowym już reżyserem Akim Kaurismäkim, który wciąż jeszcze wydaje się wierzyć w piękno, w kino oraz w to, że ludzie mogą się nawzajem ocalić. Jego melancholijna komedia romantyczna, w której karaoke zastępuje słowa, okazała się jednym z największych odkryć tegorocznego festiwalu w Cannes.
Inside
Złodziej zostaje na wiele dni zamknięty w apartamencie kolekcjonera sztuki. Jest trochę jak Robinson Crusoe, a trochę jak Kevin sam w domu. Będąc artystą amatorem, ma okazję poświęcić się działalności twórczej. Początkowo wykorzystuje inwencję w pragmatycznych celach, lecz później zaczyna folgować potrzebie ekspresji. Traktuje luksusowe lokum jako scenę, płótno i surowy materiał. Zmienia więzienie w prywatną galerię – i w ten sposób kreuje dla siebie przestrzeń wolności. Pokazywane na Berlinale Inside (współautorem scenariusza jest Ben Hopkins, reżyser pamiętnych Dziewięciu żywotów Tomasza Katza; 1. NH) jest swojego rodzaju arthouse’owym thrillerem psychologicznym, stopniowo coraz wyraźniej ciążącym ku abstrakcji i metaforze. Na poziomie koncepcji przypomina dzieła greckiej Nowej Fali, lecz cechuje się przy tym większym wizualnym rozmachem. To również one man show w wykonaniu Willema Dafoe, aktora mającego predyspozycję do grania outsiderów – kryminalistów, ekscentryków, szaleńców.
Sprawczyni
Wycieczka do alternatywnej rzeczywistości, w której David Lynch nakręcił własnego Harry’ego Pottera. Bez wielomilionowego budżetu, ale też bez producenckiego nadzoru. W tym świecie, pełnym niespodzianek wymiarze XYX, Lynch jest kobietą i nazywa się Jennifer Reeder. Bohaterką filmu jest nastolatka, która dowiaduje się, że odziedziczyła nadnaturalną moc empatii. Nasze cudowne dziecko będzie musiało poradzić sobie w nowej szkole i stawić czoła grasującemu w okolicy napastnikowi, sprawcy zaginięć kolejnych dziewczyn. Brzmi to konwencjonalnie, lecz wygląda inaczej: dziwniej, ostrzej. Całość odznacza się absurdalnym humorem, serwowanym z niewzruszenie kamienną twarzą. Ponadto obfituje w makabryczne i surrealistyczne akcenty. Wizualnym lejtmotywem jest tu czerwień krwi, symbol krzywdy współdzielonej przez kobiety.
Femme
Reżyserzy Ng Choon Ping i Sam H. Freeman jako główne inspiracje swojego filmu wymieniają Taksówkarza, kino braci Safdie i Nicolasa Windinga Refna – „męskie”, brutalne i efektowne. Takim właśnie językiem chcieli opowiedzieć historię queerowych postaci i ich bolesnych doświadczeń. Jules (Nathan Stewart-Jarrett) jest uwielbianą przez publiczność drag queen. Kocha występować: sceniczna persona jest nie tyle rolą, ile prawdziwszą wersją jego własnej osoby. Po brutalnym pobiciu przez białego byczka (George Mackay) Jules zamyka się w sobie i porzuca występy (duża część filmu „dzieje się” w kostiumach Buki Ebiesuwy). Kiedy po raz kolejny spotyka swojego agresora, dochodzi do tego w gejowskiej saunie. Idąc za impulsem, Jules z mglistym planem zemsty wikła się w ryzykowną grę z żyjącym w szafie chłopakiem. Femme nie wpisuje swoich postaci w typowy scenariusz kina zemsty i thrillera erotycznego, lecz wymyśla historię odwetu na nowo.
Czerwone niebo
Wszyscy znamy ludzi, którzy podczas imprezy wolą podpierać ściany i z wyższością komentować zachowanie tańczących. Problem Leona (Thomas Schubert) polega na tym, że zachowuje się tak przez całe życie. Mężczyzna pozostaje irytującym „psuj-zabawą” nawet podczas wakacji nad Bałtykiem, które jego znajomym upływają pod znakiem kąpieli, spacerów i niezobowiązujących flirtów. Na obronę swojej postawy Leon ma tylko jeden argument – jest aspirującym pisarzem pracującym nad stworzeniem wielkiej powieści. Potencjalne arcydzieło okazuje się jednak narcystycznym bełkotem, a wakacyjna sielanka zostaje zakłócona przez tragiczną w skutkach falę pożarów. Czy w tych okolicznościach Leon zrozumie, że rzeczywistość bywa dużo bardziej oryginalna od fikcji?
Kapitan Faggotron ratuje świat
Pierwsza scena i już strzał z armaty: oto skruszony ministrant wyznaje, że na gastrofazie pożarł cały zapas opłatków. W ramach pokuty ksiądz każe mu uklęknąć i przyjąć komunię spod swojej sutanny. Ów duchowny jest, co widać wyraźnie, homoseksualistą, lecz nie przyzna się do tego nawet na spowiedzi. „Wstydliwa prawda” upomni się jednak o niego, gdy były chłopak postanowi zamienić Ziemię w queerową planetę. Nadciąga apokalipsa? A może to koniec pewnej iluzji? Wszak sam Jezus wolał facetów – w przeciwnym razie tak chętnie by się nimi nie otaczał. Obrażeni? Wy, którzy decydujecie się na seans, musicie porzucić wszelkie uprzedzenia. A także wszelką pruderię. Film Harveya Rabbita jest jaskrawy jak tęczowe wymioty, szorstki jak pieszczota wąsów na wardze i oślizgły jak hot dog z podejrzanej budy. Innymi słowy – oferuje bogactwo doznań.